To było teraz. Nowy zbiór tekstów i zdjęć Tomasza Kaźmierowskiego.
To było teraz.
Nowy zbiór tekstów i zdjęć Tomasza Kaźmierowskiego.
Po wydaniu “Podróży z kwasem, garbnikiem i słodyczą” (wyd. Zysk & S-ka, 2016) i “Winnika. Kropli z podróży” (wyd. NoArt, 2017) pojawia się nowy, skromny w formie i skali, zbiór tekstów Kaźmierowskiego ilustrowany jego zdjęciami.
“To było teraz”, inaczej niż wspomniane książki czy felietony publikowane w Publicrelations.pl, Do Rzeczy i A Zero, to bardzo osobiste krótkie formy. O kruchości naszego “teraz”, o podróży i przemijaniu, i o potędze przeszłości w teraźniejszości.
Już po wydaniu “Winnika” Marek Bieńczyk napisał, że Kaźmierowski “rozumie, czym jest czas ludzkiego życia: kroplą chwili, która przynosi ocean przeszłości”.
Pisarka Renata Chołuj opisała te teksty jako “coraz odważniejsze sięganie po poezję w próbach opisania intymnych światów”.
Więcej o tym zbiorku dowiedzieć się można z bloga www.kroplezpodrozy.pl. U nas, przedpremierowo, dwa wybrane teksty i kilka fotosów.
Jerzy Ciszewski
*****
W lesie Stilo
Jak to już nie raz wcześniej mu się zdarzało, pojawił się w lesie Stilo w chwili gdy wiosna przełamuje zimę. Nad morzem panowało jeszcze niemal mroźne, kłujące powietrze wstrząsane podmuchami aż znad stężałej Sambii.
Piasek na plaży zastał jeszcze w pozimowej, nieruchomej skorupie, aż po skarlałe, trzymane przez korzenie sosen, klify. Powyżej nich, w gęstniejącym sosnowym lesie, powietrze było wilgotne, cięższe i słodkawe, a kilkaset kroków na południe, nad jeziorem, kwitły szczawiki zajęcze i zawilce. Dalej, w podmokłych partiach łąk, rozłożyły odnóża gorzkie ziarnopłony.
Słońce świeciło cały dzień mocno i pod ostrym kątem, jak to bywa o tej półzimowej porze. Ogrzane nim na cienkiej powierzchni piaski sarbskiej mierzei wypełniały ścieżki i buty. Zostawiając po prawej kominy Ulinii i Dymnicy, wchodził wzgórzem, na którego wierzchołku, w niesłabnącym słońcu, czerwono-biało-czarna latarnia Stilo odbijała niemal horyzontalnie padające promienie mocniej, niż świecąca w czasach Körtego lampa łukowa umieszczona w laternie.
Stojąc na tarasie trzydziestoczterometrowej wieży, zastanawiał się, czy to miejsce, z zapachem lasu, słonym wiatrem i okalającym błękitem, jakby niebieską abstrakcją Nowosielskiego, czy te żywioły grałyby na twoich strunach? Czy podobałoby ci się tu teraz, gdy jeszcze nikogo nie ma?
Później, mijając buczek mgłowy, nautofon (kto jeszcze o nich pamięta?), uśmiechnął się do myśli – bardziej refleksyjnie, niż z rezygnacją – iż nawet w największej mgle buczek nadaje najwyżej na dwadzieścia kilometrów. Ani ty, ani nikt inny by go nie usłyszał. W drodze powrotnej przez kaszubskie Perlino, Zdradę, przez Muzę i Tleń, już tylko zastanawiał się, na czym polega pobudzanie membrany.
Halali
To co mamy
Jest zrobione z chmur
W słońcu, mgle i burzy
Przyobleka się w niezliczone barwy
I skrywa rany
Stare, i te
Które jeszcze zadamy
Selene wtem przestaje przychodzić
Endymion zastyga
Zostaje nieprzeżyte
Znikąd raptowny atak obcości
Tramontana wietrzy grona
(będzie z tego wino mistrzów)
Chmury też rozwiewa
Halali dla miłości