Polityczne zawikłania Facebooka - reakcje na doniesienia o rzekomych antykonserwatywnych manipulacjach portalu
Mark Zuckerberg jest na dobrej drodze, jeśli chodzi o reakcję na zarzuty o polityczne uprzedzenia – portal musi przez to przejść. Jednak według ekspertów wyciągnięcie ręki przez Facebooka do konserwatystów to tylko obiecujący początek w drodze do transparentności.
Facebook jest największą platformą mediów społecznościowych, jaką do tej pory stworzono – konto posiada tam 1,6 miliarda aktywnych użytkowników, czyli więcej niż populacja w Chinach. Za swoje zadania uważa szerzenie demokracji, dając wszystkim równy dostęp do udostępnianej treści.
Jednakże to zaangażowanie w głoszone wartości zostało w zeszłym miesiącu wystawione na próbę. Anonimowe źródło, podające się za byłego pracownika, powiedziało Gizmodo, że portal konsekwentnie usuwał konserwatywne trendy z list popularności.
Już sama sugestia na temat rzekomej cenzury wzbudziła falę krytyki. Tony Romm i Hadas Gold z Politico napisali, dla przykładu, że Facebook „nieświadomie strzelił sobie w kolano.
Robert Fronk, MD ds. strategii reputacji w Purple Strategies, stwierdził, że początkowa reakcja Facebooka nie była wystarczająca. „Pozwolono biegowi wypadków toczyć się po swojemu” – wyjaśnił.
Ryan Brack, SVP w Mercury Public Affairs, zgadza się z tą opinią, dodając: “Facebook powinien być chwalony za stanie po właściwej stronie, choć zapewne chwilę potrwa zanim znów tak będzie”.
Z siedziby Facebooka w Palo Alto, w Kalifornii, wyszło początkowo jedynie oświadczenie, zaprzeczające oskarżeniom – stosowane są procedury uniemożliwiające takie sytuacje. Później, część instrukcji wyciekła do Guarduana. Facebook znów wydał oświadczenie, w którym opisano szczegółowo sposób obliczania i tworzenia Trending Topics, załączając link do monitorującego to RSSa oraz listę weryfikatorów i 28 stron wytycznych do kontroli operacji. Zorganizowano także spotkanie z kilkoma konserwatywnymi ekspertami – m. in. założycielem The Blaze Glennem Beckiem oraz byłą rzeczniczką prasową Białego Domu Daną Perino.
Fronk mówi, że te posunięcia to dobry początek, ale ze względu na charakter oskarżeń, Facebook musi kontynuować pracę, by odzyskać zaufanie i na powrót przekonać użytkowników, że jest miejscem, gdzie wszyscy mogą się wypowiedzieć.
„To nie jest jednorazowa akcja. [Facebook] nie może po prostu pogadać i po sprawie.” mówi Corey Ealons, była rzeczniczka rządu Obamy i partnerka w firmie PR Vox Global.
Konieczna odpowiedź
„Facebook nie jest agencją informacyjną w tradycyjnym znaczeniu. Nie zatrudnia reporterów ani nie tworzy oryginalnych treści. Nie znaczy to jednak, że może sobie pozwolić na ignorowanie oskarżeń o stronniczość.” – uważa Dan Gillmor, wykładowca umiejętności korzystania z mediów na Uniwersytecie Stanowym w Arizonie i dodaje, że portal jest zbiornikiem newsów, zatrudniającym osoby nadzorujące i wybierające historie znajdujące się w trendach. „To są zadania edytorskie, niezależnie od tego, jak je nazwiemy. Facebook musi odpowiedzieć, bo na razie obrywa mu się od wpływowych ludzi”.
Zgadza się z tym Brack: „Portale internetowe, które zrzeszają ponad miliard użytkowników stają się źródłem informacji, ponieważ skupiają na sobie uwagę. Media społecznościowe przeradzają się w agencje informacyjne”.
Raczej nikt nie zgadza się z opinią, że Facebook jest tak wielki i potężny, że mógłby sobie pozwolić na zignorowanie sprawy i poczekać aż wszystko rozejdzie się po kościach.
„CNN i Fox są dwoma przykładami z prawdziwego życia. Niektórzy czuli, że ich poglądy nie są dość reprezentowane w sferze publicznej, nikt nie rozmawia o ich problemach – na rynku pojawiła się nisza, którą zagospodarował Fox” – mówi Brack – „tylko dlatego, że Facebook jest medium społecznościowym nie znaczy, że nie może podzielić losu CNN.
Gillmor dodaje, że może być inny niż sfrustrowani konserwatyści i potencjalna strata użytkowników powód reakcji – kroki prawne podjęte przez rząd.
„Wydaje mi się, że bardziej ich obchodzą ustawy antymonopolowe, które moim zdaniem stają się konieczne i nieuchronne” – opowiada Gillmor – „Facebook zaczyna dominować w każdym względzie tego, co ludzie widzą, słyszą, czytają i oglądają. To bardzo niepokojące”.
Kilka innych spraw pokazuje, w jaki sposób manipulacja treścią może leżeć w interesie prawodawców. W 2014 roku New York Times opisał, jak Facebook przeprowadził w tajemnicy eksperyment psychologiczny na pół miliona użytkowników, w którym zarządzał liczbą pozytywnych i negatywnych treści, by wywrzeć emocjonalny wpływ. (Użytkownicy Facebooka zgodzili się na udział w takich badaniach). Niektórzy komentatorzy nazwali eksperyment okropną i nieetyczną manipulacją. W inny, badaniu z 2012 roku Facebook podobno zmieniał wyniki niektórych ankiet; mogło to wpłynąć na wyniki niektórych mniej ważnych politycznych wyborów.
“Dzięki mediom społecznościowym rozgorzało kilka rewolucji na Bliskim Wschodzie. Widzieliśmy, jak Donald Trump potrafił tweetować w środku nocy przeciwko 130 milionom dolarów na akcje komitetów wyborczych i reklamy w telewizji” – mówi Ealons – „To wywiera widoczny wpływ na nasz polityczny dyskurs. Dlatego ta sprawa jest taka ważna – ktokolwiek kontroluje treść dostępną określonym społecznościom ma olbrzymią moc”.
Za zamkniętymi drzwiami
Prywatne spotkanie Facebook-konserwatyści odbiło się pozytywnym echem w mediach.
„Mark Zuckerberg zaimponował mi sposobem rozwiązania sprawy, zdolnością radzenia sobie z kryzysem, rezolutnością i dyskrecją. Wydaje się, że spełnia swoje pragnienie „łączenia świata” – napisała Glenn Beck po spotkaniu.
Dla Ealons „ciekawym” rozwiązaniem było wybranie konserwatywnych opiniotwórców zamiast tradycyjnych liderów z Partii Republikańskiej: „Z punktu widzenia komunikacji i PRu, okazuje się, że Facebook rozmawia tylko z tym, kto ma megafon – typem ludzi cieszących się dużym wpływem i możliwością podzielenia się informacjami o spotkaniu”.
Lecz Gillmor, niewierzący w jakiekolwiek antykonserwatywne działania Facebooka, mówi, że co najmniej jeden z zaproszonych gości mógł narazić portal na krytykę: „Podałem dalej tweeta, w którym ktoś zauważył, że Glenn Beck jest zwolenniczką teorii spiskowych. Jeśli to ja miałbym decydować, nie chciałbym być z nią kojarzony.
Antyestablishmentowe i alternatywne ruchy na prawicy także krytykują Beck i pozostałych za pojawienie się na spotkaniu.
“Facebookowi wydaje się, że zaaranżowana przez PRowców fotka z Beck, kilku dyrektorów think-tanków i paru ekspertów przykryje całą sprawę antykonserwatywnych posunięć” – napisał felietonista Breitbart, Milo Yiannopoulos.
Co dalej?
Brack, Ealons, Fronk i Gillmor mówia, że Facebook uniknie długoterminowych strat finansowych i wizerunkowych, jeśli otworzy się na dyskusję i zapewni sobie przejrzystość. Brack chciałby, aby sprawa stanowiła przyczynek do szerokiej dyskusji na temat dziennikarstwa w erze social mediów. Ealons i Fronk uważają, że Facebook może tym bardziej zyskać na reputacji, jeśli pokaże użytkownikom i ekspertom, na jakich działa zasadach. „Nie tylko nie stracą klientów i użytkowników, ale nawet mogą zyskać” – twierdzi Ealons.
Rzecznik Facebooka odmówił komentarza. Krajowy Zarząd Republikanów nie odpowiedział na prośbę o komentarz do chwili publikacji.
Byron Kittle
http://www.prweek.com/article/1395784/experts-facebooks-olive-branch-conservatives-good-first-step-transparency