Przedsiębiorco, czy jesteś gotowy na szare dni? Jeśli nie, nie zakładaj firmy
Jerzy Ciszewski - 22.11.2016Czego mogą nie wiedzieć młodzi przedsiębiorcy?
Dlaczego nie warto prowadzić agencji PR?
Na samym początku należy spojrzeć na samą lub samego siebie i zadać sobie dwa podstawowe pytania. Pierwsze, ogólne, odnoszące się do rozumienia ekonomii i przedsiębiorczości jako takiej; drugie dotyczące istoty biznesu public relations.
Postawione znaki zapytania mają wymiar podstawowy:
– Czy jestem w stanie wziąć odpowiedzialność za swoje życie zawodowe?
– Czy będę w stanie zabezpieczyć podstawowe funkcjonowanie mojej rodziny; opłacać wszystkie rachunki miesięczne?
– Czy jestem na tyle dojrzały, aby wziąć odpowiedzialność za życie zawodowe moich przyszłych pracowników, podwykonawców, partnerów biznesowych?
– Czy prowadząc prywatny biznes, będę w stanie zarobić pieniądze na bieżące funkcjonowanie firmy, na jej rozwój?
– Czy wiem co to cierpliwość?
– Czy potrafię działać w stresie i zwątpieniu?
– Czy wierzę w siebie, w swoje umiejętności, w swoją wiedzę?
Jako doświadczony człowiek, mam wrażenie, że ludzie planujący wzięcie swojego losu w swoje ręce bardzo często nie odrabiają tego podstawowego zadania. Patrzą na swój przyszły świat przez pryzmat życzeniowości; nie analizując rynku, konkurencji, nie robiąc realnego kosztorysu przyszłego przedsięwzięcia; nie zostawiając marginesu na nieprzewidziane. Nie planując swoich działań.
Ta kwestia, którą postawiłem jako podstawową, wyłącznie z pozoru jest retoryczną. Aby samemu prowadzić biznes należy posiadać różnorakie, określone cechy i umiejętności, gdzie na samym początku należałoby ustawić ponadprzeciętną odporność na stres, pracowitość i coś, co moglibyśmy nazwać wizjonerstwem. Nie nauczymy się tego oczywiście z podręczników traktujących o biznesie, z poradników dla akwizytorów, a tym bardziej z gazet i magazynów biznesowych.
Musimy po pierwsze, zakodować sobie, że nam, jako prywatnemu przedsiębiorcy, każdego dnia będzie towarzyszyło ryzyko. Słowo, które będziemy odmieniać przez wszystkie przypadki. Ulokowane w każdej części Waszego przyszłego biznesu. W jego charakterze, ofercie, wykonawstwie; w ludziach pracujących z Wami i dla Was; w rynku, na którym działacie; w szerokim otoczeniu, w urzędach regulacyjnych, skarbowych, w ekonomii kraju, w którym żyjecie, ale i kondycji gospodarczej Europy i i świata. To ryzyko będzie czaiło się wszędzie. Niektórzy bardzo lubią takie środowisko; innym pęta ono ręce i myśli.
Wielce prawdopodobne, że sprawy Waszej firmy przenikną do Waszych domów; staną się troskami i zwycięstwami Waszych najbliższych. O firmie będzie się rozmawiało przy śniadaniu, kolacji, czasami w łóżku; będzie się ona śniła po nocach. Firma. „O czym myślisz?” – pyta partnerka lub partner. Odpowiadamy „Myślę o firmie”. Może się okazać, że w pewnym momencie Wasz biznes będzie myślą i tematem dominującym, że nie będziecie w stanie nakierować się na jakiekolwiek inne zagadnienie – może mniej konkretne, ale pozwalające na sekundę psychicznie odetchnąć.
Będziecie oczywiście podlegać kilku mitom, które są przypisane profesji prywatnego przedsiębiorcy.
Mit pierwszy i chyba podstawowy – prywatny przedsiębiorca z definicji (jakiej? tego nie wie nikt) jest zamożnym człowiekiem. Otóż w momencie zakładania pierwszego biznesu na ogół nie jest; być może – jak będzie miał wiele szczęścia, wykaże się odpornością wobec różnorakich przeciwności, włoży tytaniczną pracę i zaangażowanie w swoją firmę i będzie miał coś, co nazywamy „nosem do interesów” – być może wtedy, gdzieś na końcu tej wyboistej drogi będzie opływał w dostatki; ale to pieśń przyszłości.
Mit drugi i trzeci odnoszą się do pracy w naszej branży – w marketingu zarabia się łatwe i lekkie pieniądze, które na dobrą sprawę same lecą z nieba; a pracując w public relations mamy szczególnie miłe życie, bowiem zarabiamy jeszcze łatwiej, głównie zajmując się wymyślaniem konceptów i idei – czyli produkowaniem powietrza. Do tego w nieskrępowany sposób brylujemy głównie na różnych rautach i przyjęciach ocierając się o możnych tego świata, różnych celebrytów, już okrzepłych biznesmenów, różnej maści i barwy polityków. Przy okazji wypowiadamy się do mediów. Od czasu do czasu nasze zdjęcie wyląduje w rubryczce towarzyskiej jakiegoś modnego magazynu kolorowego.
Dość trudno będzie dyskutować i jeszcze trudniej będzie walczyć z taką ogólną legendą; okaże się, że nie ma to większego sensu. Mało tego, być może lepiej ją podtrzymywać? Na to pytanie każdy sam sobie musi odpowiedzieć.
Idźmy więc dalej i zerknijmy na naszą przyszłą profesję – warto, a może potraktujmy to jako konieczny warunek, byśmy mieli dogłębną i każdego dnia rozwijaną wiedzę dotyczącą marketingu, bardzo szeroko pojętego świata mediów, wiedzę dotyczącą rynku naszych usług, zdefiniowane, rozwijające się trendy w komunikacji. Jeśli możecie czymś zwyciężyć – będzie to wyłącznie coś, czego jeszcze nikt nie robi. Jeżeli nie posiadacie biegłości w tym temacie, macie dwa wyjścia: albo błyskawicznie to nadrabiacie albo jeszcze szybciej wybieracie sobie inny biznes.
Tu pojawia się dodatkowa kwestia. Czy można robić biznes na czymś, na czym człowiek się nie zna i tego nie lubi? Jeśli uznamy, że robienie pieniędzy to wartość jedyna i najwyższa, a przy okazji jesteśmy rewelacyjnym prywatnym przedsiębiorcą, który każde ziarno piasku jest w stanie zamienić w złoty samorodek; dla którego branża nie ma znaczenia; gdzie jedyną wartością jest zysk, który z pewnością zostanie zrobiony – wtedy nie ma tej kwestii.
Idąc głębiej w marketing i public relations:
Wejście jako przyszły usługodawca w szeroko pojęty świat marketingu oznacza, że w przyszłości będzie się konkurowało z tak samo, a może bardziej inteligentnymi niż my; … tak samo, a może bardziej pracowitymi niż my; … tak samo jak my, a może jeszcze bardziej nastawionymi na sukces i zwycięstwo. Oznacza to, że „wstawiamy nogi” do niezwykle konkurencyjnego środowiska: bystrzaków, pracusiów i ambitników; środowiska, które buduje przewagę rynkową na ogół na dwa podstawowe sposoby:
a/ kreowanie nowatorskich, świeżych rozwiązań: marketingowych, sprzedażowych, dotyczących obsługi klienta – tej bieżącej i długofalowej;
b/ walka ceną – czytaj, obniżanie jej i szukaniem efektu skali;
… oczywiście mamy do czynienia ze znacznie większą ilością wariacji i zmiennych w biznesie marketingowym, ale te dwa są – nazwijmy je – absolutnie i fundamentalnie podstawowymi.
Co to oznacza ?
To oznacza, że musimy być przygotowani na długą walkę pozycyjną i powolny wzrost naszej firmy. Młody przedsiębiorco – dużo częściej Twój dzień pracy będzie szary, a bardzo rzadko kolorowy. Musisz być po prostu przygotowany na ciężką pracę…