Sinister Project w służbie fantastyki

Informacja Prasowa - 27.02.2024
158

Rynek wydawniczy nie jest prosty, męczy go wiele zaszłości, rozrywają go wojny i bezwzględna rywalizacja o czytelnika

Minęło pierwsze pół roku, od kiedy podczas Warszawskich Targów Fantastyki ogłosiliśmy powstanie inicjatywy wydawniczej Sinister Project. Wraz z autorem Januszem Stankiewiczem oraz influencerką (i przyszłą autorką) Kają Flaga-Andrzejewską, postanowiliśmy coś zmienić zarówno w głowach czytelników, ale może również innych autorów czy nawet wydawców. Pierwsze kroki stawialiśmy bardzo ostrożnie, ale mamy poczucie, że idzie nam coraz lepiej. Oto kilka słów o tym, jak zaczęła się i jak przebiega nasza wielka przygoda.

Rynek wydawniczy nie jest prosty, męczy go wiele zaszłości, rozrywają go wojny i bezwzględna rywalizacja o czytelnika. Fantastyka zaś, niegdyś będąca jednym z filarów polskiego czytelnictwa, obecnie spychana jest do ciągle kurczącej się niszy. Kiedy kryminały i powieści young adult święcą sukcesy, słowa pobudzające najbardziej szalone obszary wyobraźni zdają się powoli cichnąć.

Dziwi mnie ten paradoks, biorąc pod uwagę, że fantastyka otacza nas z każdej strony. Jest wszędzie – w grach, serialach, animacjach, filmach. Konsumujemy ją często nieświadomi, że to robimy. Wiele osób wręcz się od tego odżegnuje, a jednak twierdzi, że lubi horrory, oglądało Stranger Things czy Grę o tron. Książek jednak czytać nie chcą. Tak trudno jest im zrozumieć, że fantastyka to nie bajki dla niedojrzałych, a szerokie spektrum rozrywki niosącej jeszcze szerszy wachlarz doświadczeń.

Latem 2023 roku wpadłem na pomysł, żeby zadzwonić do kolegi – pisarza z innego wydawnictwa, i podzielić się swoimi przemyśleniami na temat współpracy z wydawcami, niezależności oraz podejścia do promocji czytelnictwa. Nie wiedziałem nawet, że Janusz Stankiewicz, autor świetnie odbieranej serii dark fantasy pt. Gorath, okaże się człowiekiem, podobnie jak ja, ze wszech miar chętnym wziąć los w swoje ręce. Szybko zrozumieliśmy, że łączy nas wizja zbudowania czegoś nowego, świeżego, łączącego w sobie różne perspektywy w podejściu do wydawania i promowania fantastyki. Już wkrótce, wraz z Kają Flaga-Andrzejewską, mieliśmy usiąść do knowań mających na celu powołanie do życia Sinister Project.

Czym więc jest nasza inicjatywa? Nie jesteśmy wydawnictwem i mówimy o tym otwarcie. Mamy poczucie, że wydawnictwa jako rozpędzone machiny biznesowe, mają na celu przede wszystkim trzepanie kasy. Są to systemy zorientowane na zysk, optymalizujące koszty, badające trendy, często bazujące na franczyzach. Nie ma się co oszukiwać, im też chodzi o przetrwanie. Pytanie jednak, jakim kosztem i jakimi środkami.

Sinister Project ponad zysk stawia misję mającą na celu nie tyle generowanie pieniędzy, co oferowanie jakości ponad wszystko. Jakość ta ma przejawiać się w prezentowanych koncepcjach, budowanych światach oraz doświadczeniach, jakie nasze powieści mają dostarczać czytelnikom. Mamy zamiar to osiągnąć, zaprzęgając do roboty nie tylko fantazję, ale i praktykę wyniesioną z pracy w mediach, czy user experience design.

Książka to produkt, a powieść to doświadczenie w czystej postaci. To majaki wywołane patrzeniem w papier, czytnik czy zanurzaniem się w słuchowisko. To zapach zadrukowanych kartek, tembr głosu aktora. To w końcu emocje zaczynające się na pierwszym kontakcie z grafiką zdobiącą okładkę, wznoszące się w trakcie lektury i pozostające z czytelnikiem jak najdłużej, podsycane przez wszystko, co z powieścią powiązane być może.

W Sinister Project rozumiemy, że doświadczenie czytelnika, to również kontakt czytelnika z autorem. To szczera wymiana myśli i spostrzeżeń, czysta symbioza pomiędzy dostawcą doświadczeń, a ich odbiorcą. Dlatego też dbamy o to, by nasi klienci z niecierpliwością otwierali paczki otrzymane od nas, a ich zawartość przynosiła im radość już od pierwszych chwil. Kiedy zaś spotykamy się na targach, konwentach, prelekcjach czy online, jesteśmy zawsze szczerzy i otwarci, mamy czas dla każdego.

Pierwszą wydaną przez nas powieścią jest „Dziwny Zachód”. Kto by pomyślał, że western łączący w sobie motywy dark fantasy i lovecraftowską grozę, ma jakiekolwiek szanse przebicia się na polskim rynku. Wiele osób mogłoby odradzać takiej publikacji, twierdząc, że nikt po taką książkę nie sięgnie. Całe szczęście udało nam się udowodnić, że sukces nie leży tylko w jednostajnym nurcie trendów, a dobra literatura obroni się sama.

Każdy, kto trzymał w dłoniach „Dziwny Zachód’ wie, że jest to produkt dopracowany pod każdym względem. Jakościowa okładka przyciąga wzrok, podobnie jak ilustracje na wewnętrznej części skrzydełek. Użyty papier nie męczy wzroku, podobnie jak czcionka, a treść wciąga czytelnika w niezwykłą przygodę i nie pozwala się od niej oderwać przez kolejne pięćset stron.

Książki też mogą mieć swoje DLC (dodatkowy content / treści). Oczywiście, wydawanie kontynuacji czy zbiorów opowiadań uzupełniających nie jest niczym nowym, lecz jako Sinister Project postanowiliśmy uprościć nieco ścieżkę dotarcia. Zamiast kazać czytelnikom kupować kolejne tomy, postanowiliśmy ofiarować im łatwy i tani dostęp do treści poszerzających doświadczenie z naszymi historiami. Opowiadania takie, jak „Sekret Murraya Davenporta” czy „Paskudna sprawa” (to drugie odnoszące się do uniwersum Goratha) dostępne są zarówno w formie ebooków, jak i audiobooków, a ich papierowe wersje dołączane są do zakupionych zestawów książek za darmo.

Minęło pół roku i już widzimy, że udaje nam się nawiązywać relacje z coraz większym gronem czytelników. Już teraz szykując kolejne wydania, testujemy nowe metody rozbudowywania doświadczeń. Jeszcze w 2024 roku mamy zamiar wydać trzy kolejne pozycje.

Dajemy się zauważyć. W Sinister Project wierzymy, że transparentność, ta prawdziwa, a nie tylko deklarowana, jest kluczem do sukcesu. Nie mamy zamiaru wydawać nikogo z zewnątrz, lecz przecieramy szlaki dla naszych koleżanek i kolegów, którzy pragną dzielić się swoją twórczością z innymi. Wiemy, że popełniamy błędy, ale uczymy się i nie wstydzimy się o nich mówić. Bez ogródek też punktujemy bolączki świata pisarzy, wydawnictw czy influencerów. Wierzymy, że fantastyka jest na tyle pojemną konwencją, że każdy znajdzie w niej miejsce dla siebie, więc konkurencja z innymi autorami czy nawet wydawnictwami, nie ma żadnego sensu. Możemy się tylko wspierać.

Minęło pół roku od kiedy zaczęliśmy tę przygodę, a mam wrażenie, jakby to było wczoraj. Sprzedaliśmy setki książek, zdobywamy nie tylko uznanie, ale i nagrody. Lecz największą nagrodą zawsze będzie błysk w oku czytelnika, który podejdzie do nas na targach i powie, że czytał nasze książki i chce więcej. Mamy zamiar pracować na to jak najciężej. Taki właśnie jest nasz złowieszczy plan.

Comments

comments

158
Komentarze
Sonda

Czy sztuczna inteligencja w postaci Chatbotu GPT zrewolucjonizuje branżę public relations?

Loading ... Loading ...