Tomek Tomczyk (Jason Hunt) w pierwszym od roku wywiadzie o kondycji blogosfery
Tomek Tomczyk (Jason Hunt)
Jason Hunt, jeden z najbardziej popularnych i wpływowych blogerów w Polsce. Autor ponad 3000 publikacji, bohater kilkuset artykułów prasowych. Prowadzi blog JasonHunt.pl i JasonHunt.in, na których porusza tematy związane z psychologią emocji, mediami i szeroko pojętym stylem życia. Każdego miesiąca jego strony notują ponad milion odsłon i tysiące komentarzy czytelników.
Współuczestniczył w kreowaniu i realizowaniu kampanii reklamowych dla kilkudziesięciu największych światowych marek, a od 2010 roku prowadzi wykłady i szkolenia dla firm w zakresie PR i reklamy w social mediach. Autor bestsellerowych książek Bloger i Social Media, Blog. Pisz, kreuj, zarabiaj, Social Media Start oraz powieści THORN. Kocha piłkę nożną, kobiety, podróże, boks i święty spokój. Dużo czyta, głównie o sobie. Nie wie, co to stres i brak wolnego czasu. Ciężko odpoczywa 365 dni w roku. Bloger.
Dziś każdy wie, że bloger musi zarabiać
JD: Dobra, to przejdźmy może do ulubionego pytania dziennikarzy branżowych – jak oceniasz poziom współpracy na linii bloger-marka, bloger-agencja? Trochę już funkcjonujecie na rynku i trudno sobie dziś wyobrazić pełną kampanię marketingową bez udziału blogerów. Jak w perspektywie ostatnich kilku lat oceniasz współpracę ze światem reklamy?
TT: Jest znacznie lepiej niż parę lat temu. Do 2012 roku myśmy się trochę ścierali i wzajemnie siebie uczyli. Jako blogerzy edukowaliśmy marketerów, dlaczego warto z nami współpracować. Od około 3-4 lat poziom współpracy z agencjami, domami mediowymi jest stały – nie dochodzi do konfliktów, wzajemnie rozumiemy charakter swojej pracy. Na rynku funkcjonuje bardzo duża grupa agencji, które doskonale czują blogosferę, doceniają jej znaczenie w marketingu i potrafią z blogerami współpracować. Natomiast jest też grupka pomniejszych podmiotów, które blogerów nie szanują i traktują jak frajerów. Całe szczęście, takich firm jest coraz mniej.
JD: Rynek sam się wyedukował.
TT: Oczywiście, minęły lata – kiedyś bloger nie był kojarzony z pieniędzmi, dziś każdy wie, że twórca bloga musi zarabiać. Coraz więcej z nas zarabia, choć to niekoniecznie dobre…
JD: Dlaczego?
TT: Bo rynek się rozmywa. Od mniej więcej dwóch lat jest coraz większa grupa blogerów zarabiających, ale coraz mniejsza, która zarabia więcej. Rozwój postępuje w poziomie – coraz liczniejsza grupa blogerów zarabia cokolwiek; ci, którzy już zarabiają, nie dostają coraz wyższych wynagrodzeń. W efekcie mamy wąską grupę tzw. topowych blogerów, którzy zgarniają coraz więcej i długi ogon twórców pracujących za grosze.
JD: Jak oceniasz stan polskiej blogosfery na tle zagranicy? Gonimy Zachód czy już biegniemy razem?
TT: Jeśli chodzi o blogosferę komercyjną to na tle innych krajów jesteśmy fenomenem, przy czym mam tu na myśli także – a może nawet przede wszystkim – vlogosferę a także twórców z Instagrama i Snapchata. Rozwijają się fantastycznie, nie mają żadnych powodów do wstydu.
JD: Nie gonimy?
TT: Gonimy, ale pod innymi względami. Zwłaszcza w Stanach, blogosfera komercyjna mocniej niż u nas rozwinęła się pod kątem produkcji i sprzedaży własnych produktów. W Polsce to wciąż raczkuje – może to dlatego, że w głowach wielu twórców kolejnym etapem komercjalizacji jest napisanie książki. To droga donikąd – zazwyczaj bloger pisze jedną książkę i na tym koniec.
JD: Skąd ten hype właśnie na książki? Przecież w Polsce ludzie ich nie czytają…
TT: Wydawnictwa mają duże parcie na to, żeby łowić blogerów, bo publikacja ich książki przynajmniej się zwróci. Już wszyscy więksi blogerzy dostali propozycje napisania książki. To jednak nie jest żadna nobilitacja, bo ta praca jest zupełnie nieopłacalna. Jeśli bloger dostaje 5-8% zysków z książki, to co to jest za zarobek? Więcej zarobi na blogu.
JD: Może lepszą drogą jest własna marka? Mamy w naszej blogosferze wspaniałe przykłady – Monika Kamińska ma firmę i sprzedaje sygnowane własnym nazwiskiem ubrania…
TT: Oczywiście. Monika jest świetnym przykładem. Jest też Michał Kędziora czy Roman Zaczkiewicz z własnymi markami odzieżowymi. Takich przykładów jest więcej. Wielu jutuberów decyduje się na własne marki odzieżowe.
JD: Wśród czołowych vlogerów to wręcz norma.
TT: Ci jutuberzy, którzy sprzedają swoje koszulki, długopisy czy inne gadżety, są i tak krok dalej niż ci, którym się wydaje, że napiszą książkę i będą sławni. Oni przynajmniej mają coś, co należy do nich. Ale wróćmy do Twojego pytania, w czym musimy gonić zachodnią blogosferę. Na pewno w tym, żeby zwiększać świadomość wartości naszej marki, którą na co dzień tworzymy. Tutaj blogosfera mocno kuleje, ale to nie jest wada. Po prostu jesteśmy na tym etapie rozwoju. Na swoje musimy jeszcze zapracować i poczekać.
Zobacz: Blogerzy o blogosferze z okazji Dnia Bloga
JD: A czy blogerzy z Zachodu mogą się czegoś od nas?
TT: Wizualnego dopracowania strony. Polskie blogi są o wiele ładniejsze niż zagraniczne. Czy czegoś jeszcze? Trudno powiedzieć. Zagranicą, tak jak i u nas, jest wąska grupa blogerów, którzy wiedzą wszystko i długi ogon, który aspiruje do bycia w czołówce. Musimy po prostu uczyć się i czerpać od siebie nawzajem. Oby jak najwięcej.
Zobacz: Rafał Masny (Abstrachuje): Telewizja się nas boi
Comments
comments