Jerzy Ciszewski o tym, dlaczego tak ważne jest budowanie wizerunku w internecie
Ci, którzy mnie znają, dobrze wiedzą, że od wielu, wielu lat przykładam dużą wagę do komunikacji w internecie. Robię to od samego początku mojej podróży odbywanej w świecie public relations i pojawienia się internetu (debiutowałem w tej branży, gdy dominowały maszyny do pisania, zaś fax i telefon komórkowy wielkości nesesera były jakimś kosmicznym marzeniem).
Uważam i pogląd ten głoszę niezmiennie, że obowiązkiem każdego, kto pracuje w branży komunikacyjnej, jest konieczność ciągłego samokształcenia oraz używania social mediów do własnej (wizerunkowej) korzyści, nie wyłączając Prezesa Agencji, Dyrektora Zarządzającego czy też Dyrektora Departamentu Marketingu/Komunikacji firmy (nie będącej w tym przypadku usługodawcą marketingu i komunikacji).
Dotyczy to w szczególności agencji public relations i ludzi w niej pracujących. Uważam, że w dzisiejszych czasach, a może właśnie teraz i w przyszłości taka ekspertyza jest konieczna, niezbędna i wymagalna:
Przykład pierwszy:
Przychodzi np. klient i pyta – „Szanowna Agencjo, czy powinniśmy mieć swój profil na Swarm’ie bo… w sumie, my wewnętrznie, nie mamy w tej sprawie jasności?”. Wtedy Agencja ustami swojego przedstawiciela musi odpowiedzieć – „Szanowny Kliencie, rekomendujemy zagospodarowywanie tego miejsca, ponieważ Szanowny Klient ma kilkaset oddziałów rozsianych po całej Polsce i tego typu aplikacja geolokalizacyjna nie zaszkodzi, a może tylko pomóc. Do tego dochodzi jeszcze oczywiście pokazywanie brandu i usługi w nowoczesny i aktywny sposób. Dzisiejsi Konsumenci – zwłaszcza młodzi – lubią takie podejście”. Wtedy Szanowny Klient mówi – „Agencjo, przekonałaś nas. Robimy to!”
Przykład drugi:
Jakiś dyrektor marketingu z jakiejś firmy planuje przeprowadzić działania komunikacyjne w socialu. Generalnie za partnera chciałby mieć firmę public relations z rozwiniętymi kompetencjami SM, bo ma zaplanowany do wydania w tej przestrzeni okrągły milion PLN.
Siedzi sobie wygodnie za biurkiem, bierze łyk ciepłej kawki, sekretarce powiedział, by nie łączyła żadnych rozmów, bo ma bardzo ważne posiedzenie… i „biega” sobie po stronach agencji. Skanuje swoim doświadczonym wzrokiem profile poszczególnych Prezesów, pracowników. Nie ma intencji, aby wybrać podwykonawcę z grona swoich kumpli i znajomych królika. Jego plan, to znaleźć mądrego i doświadczonego partnera (rzadko, ale tak też się jeszcze zdarza…).
… Natyka się na jakąś agencję obecną na rynku od lat; słyszał o nich trochę, ale w sumie nie wie, czy oni coś kumają w internetach czy nie?
Zaczyna od Googli: sylwetka Pani Prezes/Pana Prezesa … coś tam się wyświetla, ale w sumie niedużo. Dyrektor skacze na Fejsa i szuka profili swoich przyszłych, ewentualnych partnerów biznesowych i podwykonawców w jednym. …. Szuka, szuka… nie ma. Myśli sobie dyrektor marketingu, co ma do wydania „dużą bańkę”: „… skoro ich tam nie ma … poszukam sobie takich co są…”
Nie wiem czy wszyscy się orientują, ale z grubsza w biznesie najważniejszy jest tzw. „lead newbiznesowy”! Całą resztą można sobie: kupić, wynająć, zbarterować itd. … No więc właśnie w tym momencie ten lead poszedł się pieprzyć. Innymi słowy, ten milion nie przejdzie przez tą agencję. Dodatkowo, teoretycznie załóżmy, że przychód agencji przed podatkiem to circa 10 tys. PLN miesięcznie. To oznacza, że Pani Prezes lub Pan Prezes danej agencji poprzez to, że olewa rzeczywistość SM po prostu spuścił do kibla 120 tys. zysku rocznie!
Moim zdaniem udawanie w tej branży, że jest się ponad internety jest delikatnie mówiąc kontrskuteczne.
Gdy od czasu do czasu pytam jakąś moją koleżankę lub kolegę prowadzących taką czy inną agencję, dlaczego nic nie robią w sensie swojego wizerunku w necie oraz dlaczego lekceważą dodatkowo strony i profile firmowe, to na ogół dostaję bardzo mętne odpowiedzi.
Czasami jeden czy drugi mówi mi, że on dba o swoją prywatność i nie będzie niczego pokazywał ze swojego życia na Fejsie… Wtedy… po pierwsze opadają mi ręce… po wtóre mówię – Big data i tak już cię „zeżarła”, bo używasz, smartfona, internetu, kart płatniczych w sklepie i podczas zakupów w sieci. Czy ci się podoba czy nie – jesteś już zeskanowany! Chcesz być „niewidzialny”, to pisz długopisem na kartce, wysyłaj listy, rób przelewy na poczcie, a najlepiej wyprowadź się w Bieszczady i wypalaj węgiel drzewny… choć nie… abyś mógł sprzedawać ten węgiel drzewny ludziom… to by się pewnie jakaś strona www przydała i profil na tym Facebooku.
… Po drugie nie ma przymusu, byś pokazywał swoje kaktusy, które masz w domu na parapecie, swoje hobby, swoje dzieci i swojego psa. Nawet selfie nie musisz sobie Prezesie „strzelać”. Żadnej z tych rzeczy nie musisz robić.
… Skoro jednak przychód Twojej firmy w minimum 30% pochodzi z obsługiwania szeroko pojętego digitalu musisz Pani Prezes i Panie Prezesie zaświadczać o sobie w sieci. To jest po prostu wymóg – cywilizacyjny, biznesowy, społeczny. Nie robiąc tego, działasz na szkodę swoją, swojej firmy i swojej społeczności biznesowej. Na koniec rzeczone 120 tysięcy PLN nie dokona wzmocnienia Twojego biznesu. Spowoduje utwardzenie Twojej konkurencji. O to Ci chodzi?
Lata temu, gdy byłem dużo aktywniej zaangażowany w edukowanie innych ludzi, trochę dla żartu, trochę nie, zawsze pytałem grupę, kto ma profil na Fejsie, a kto nie? Tym, którzy odpowiadali mi, że nie mają, „bo coś tam” radziłem, aby rozejrzeli się za innym zawodem, bo już na samym wstępie nie pasują do komunikacji. To też zawsze był trochę żart i trochę nie był.
Aby się zorientować, jak poszczególne Panie Prezes i Panowie Prezesi reprezentujący agencje należące do Związku Firm Public Relations w tej sprawie „wyglądają”, zerknęliśmy na aplikację Klout.com, która zajmuje się mierzeniem poziomu zaangażowania różnych osób. Oczywiście, aby być mierzonym należy utworzyć sobie tam swoje konto. W USA jeśli ktoś ma na klout.com poniżej 30 punktów, ma trudności, aby znaleźć dobrą pracę w przemyśle reklamowym. Z jakiego powodu? … Nie potrafi angażować innych.
… A może to co napisałem to bzdury i lać na te internety?
Zobacz też:
Szefie! O Twoich współpracownikach kilka słów prawdy
Control a, control c, control v – Szefie! …a może to o Twojej współpracownicy?
Klient więcej do nas nie zadzwonił. Szefie! O Twoich pracownikach
Stary bosman szykował się by ją opluć…
Szefie! Ty też możesz mieć takiego pecha…
Szefie! Czy zgubiłeś kiedyś paletę?
Szefie! Jak często czujesz zimny pot na kręgosłupie?
Szefie! Czy byłeś kiedyś prostym spekulantem?
10 książek dla PR-owców. Szefie! A co czytają Twoi pracownicy?
Szefie! Czy zakoszono Ci kiedyś Twojego klienta?
Szefie! Miałeś toksycznego klienta?
Szefie! Czy jesteś zadowolony, że masz własną agencję PR?
Szefie! Czy wystawiłeś kiedyś taką fakturę?