Szefie! Czy zgubiłeś kiedyś paletę?

Jerzy Ciszewski - 25.10.2016
5

Szefie! Czy zgubiłeś kiedyś paletę? Księga skarg i wniosków, cz. 6

Mieliśmy kiedyś globalnego klienta z rynku IT, firmę produkującą twarde dyski. Jednego z globalnych graczy. Reprezentantem klienta był Pierre, Francuz wywodzący się z niezwykle szlachetnej rodziny, dżentelmen w każdym calu. Swoje biuro miał w Szwajcarii, do Warszawy przyjeżdżał dość często, bo Polska była wielce obiecującym rynkiem; druga sprawa, że dość dobrze się u nas czuł.

Pracowaliśmy z tą firmą już dobrych kilka lat. Pewnego dnia Pierre bierze mnie i mówi – Będę organizował doroczne spotkanie produktowe  dla przedstawicieli z całego świata. Wiesz, mogę zrobić je w Las Vegas albo w San Francisco, a może w Moskwie lub Paryżu. Nie chcę powiedzieć, że mi wszystko jedno, ale mogę też zaproponować Warszawę … ? …musisz jednak obiecać, że postaracie się jeszcze bardziej. Przyjadą wszyscy ludzie z całego świata, włącznie z Prezesem firmy i całym zarządem! Czyli wypasienie ponad wszelką miarę, Amerykanie przylatują do Polski. 

Nie chciałem i nie mogłem odmówić – Tak Pierre, zrobimy wszystko by się udało. Obiecuję! Ok – odpowiedział – robimy to u Was. Bierzmy się za robotę. Wzięliśmy się. Nie pamiętam już ile osób przy tym projekcie pracowało – na pewno kilka; tzn bliżej dziesięciu niż dwóch. Naprawdę, bardzo nam zależało, by nie dać dupy.

W ruch poszły normalne przy tego typu produkcji czynności. Wybór hotelu, wybór menu, przygotowanie programu rozrywkowego dla gości; wycieczki po Warszawie, kolacje na mieście; oprawa graficzna, system rejestracji uczestników, pakiety informacyjne w obcych językach do wręczenia każdemu… Wszystkie te sprawy i sprawki związane z goszczeniem ludzi z innych krajów.

Praca w agencji wre w najlepsze. Nastroje są dobre. Wydaje się, że wszystko jest gotowe i ze spokojem można czekać na przyjazd gości.

Mamy spotkanie w agencji (wtedy mieściła się w sporym bliźniaku na ulicy Wilanowskiej w Warszawie) spotkanie z Pierre’em. Lecimy przez checklistę. Dochodzimy do punktu – przesyłka z materiałami promocyjnymi ze Szwajcarii. Paleta – sztuk jeden.

Zanim odpowiedziałem, już czułem, że za chwilę coś będzie nie halo …

– … hmm, jaka paleta … ? – pytam.

Pierre odpowiada (po jego minie widać, że on też czuje, że coś jest nie halo)

– …. ta, którą nadaliśmy ze wszystkimi ulotkami, katalogami, gadżetami; wiesz, wszystkim tym co jest konieczne aby zaprezentować naszą ofertę; pokazać w jaki sposób i z pomocą jakich narzędzi będziemy prowadzili kampanie reklamowe w punktach sprzedaży i nie tylko…. ?

– …. Jesteś pewien, że ją wysłałeś ?

– …. Oczywiście – warknął Pierre

Kurtyna.

Okazała się, że było tak.

…Wcześniej do przyjechał do nas do firmy kurier z przesyłką. Ta nie została przez naszą firmę odebrana z jakiegoś takiego powodu, że jakoby recepcjonistka (recepcjonistki to osobny długi temat) nie mogła znaleźć stempla firmowego aby potwierdzić odbiór tej palety ze Szwajcarii.

Później, kurier dwukrotnie zgłaszał się na Wilanowską z tą przesyłką i za każdym razem dowiadywał się, że nie da rady… bo nie ma stempla, kluczy czy też czegoś innego.

Z jakiegoś powodu, lasce tej nie chciało się przyjąć przesyłki – nie pytajcie mnie dlaczego? Nie miałem i do dziś nie mam zielonego pojęcia. Najprawdopodobniej chodziło o to, że trzeba było podnieść tyłek z fotela. Otworzyć garaż, który był magazynem różnych fantów. W mojej wieloletniej pracy bardzo wiele razy przekonałem się, że największym wrogiem wszystkiego jest głupota i lenistwo.

Co działo się dalej ?

Wszyscy bardzo się przestraszyliśmy. Do rozpoczęcia Annuall Meeting zostało ledwie dwa dni. Paleta przebywała w magazynie celnym na warszawskim lotnisku Okęcie. W tamtych latach osławionym, że nic nie da rady tam zrobić; a decyzje podejmowane są raczej po uważaniu…  Zresztą  wiecie wszyscy dobrze, że jak celnik na coś się uprze, masz bardzo małe szanse, by przeskoczyć taką przeszkodę. Przynajmniej tak było w latach dziewięćdziesiątych i na początku dwutysięcznych.

Nie jestem tam w stanie czegokolwiek załatwić. Zaparli się. Najwcześniejszy termin wydania ulotek i katalogów spoczywających na drewnianej europalecie to za siedem do czternastu dni.

Zaczyna się nerwowe poszukiwanie jakiejś relacji i znajomości, która byłaby w stanie znacząco przyspieszyć termin (czyli na dzień następny; w najgorszym przypadku za dwa dni, ale z samego rana – konferencja zaczynała się o godz. 13tej). Idzie jak po grudzie; słyszymy – nie, nie, nie!

Wreszcie coś ktoś…. owego, konkretnego dnia odbieramy towar kilkanaście minut po godzinie dwunastej. Szaleńcza jazda do centrum, do hotelu, w którym zgromadzeni są już wszyscy goście. Dojeżdżamy jakieś piętnaście minut po pierwszej.

Pierre stoi u drzwi wejściowych sali konferencyjnej. Ma rozłożone ręce na boki, oparte na framugach – nikogo nie wpuszcza do środka. Uśmiecha się do swojego Prezesa, do przedstawicieli Rady Nadzorczej do Szefów sprzedaży i Szefów marketing u z całego świata.

Oni się do niego nie uśmiechają. Nie są przecież idiotami i czują, że coś jest głęboko nie halo.

Dojeżdżamy do tego hotelu w piętnaście minut później niż miała zacząć się ta wielka i wypasiona konferencja. Pierre trzyma drzwi, my szybko układamy ulotki, standy, woblery i co tam jeszcze. 15 minut później Pierre wita w Warszawie swoje koleżanki i kolegów z całego świata. Mówi między innymi, jak twórcza, pracowita i ambitna jest Warszawa i Polska. Oklaski i uśmiechy na sali.

Reszta przedsięwzięcia przebiegła brylantowo; goście z całego świata zachwyceni konferencją, Warszawą, gościnnością, jedzeniem, wódką –  … bo przecież zawsze tak jest.

Siadamy później z Pierrem. Rozmowa zaczyna się od bardzo długiego milczenia. Nie pamięta oczywiście już jej treści, ale zaczęło się chyba od tego, że ja powiedziałem – Wiem, że daliśmy dupy, bardzo cię przepraszam itp. …..

Niedługo później… przestaliśmy pracować dla tej firmy. Grzecznie, jak dżentelmeni, rozwiązali z nami kontrakt. Na koniec dostałem od mojego wieloletniego klienta butelkę czerwonego wina. Nie pamiętam już, czy wypiłem ją sam czy z kimś….

Przeczytaj pozostałe części:

Księga skarg i wniosków, cz.1

Księga skarg i wniosków, cz.2 

Księga skarg i wniosków, cz.3 

Księga skarg i wniosków, cz.4

Księga skarg i wniosków, cz.5 

Comments

comments

5
Komentarze
Sonda

Czy sztuczna inteligencja w postaci Chatbotu GPT zrewolucjonizuje branżę public relations?

Loading ... Loading ...