Szefie! Czy jesteś zadowolony, że masz własną agencję PR? Księga skarg i wniosków cz. 12
Dlaczego warto prowadzić agencję PR? Chyba od początku swojego życia zawodowego piszę o tym, gadam o tym, przekonuję do tego, że warto prowadzić agencję public relations. Nawet jeśli – tak jak w jednym z poprzednich wpisów z tego cyklu – przestrzegam przed zakładaniem własnej firmy czy też konkretnie agencji PR-owej. Jeśli przestrzegam przed takim krokiem (?) to wyłącznie z tego powodu, że napatrzyłem już się na błędne decyzje różnych ludzi w tej sprawie. Jeśli mogę kogoś ustrzec przed kłopotami (czytaj …przed samym sobą) robię to.
Ja osobiście wierzę jednak, że warto mieć agencję public relations; z bardzo wielu powodów. Podzielmy argumentację „za” na dwie części.
Pierwszy, twardszy powód odnosi się do naszego własnego życia zawodowego, planowania kariery, tym samym różnych możliwości kreowania własnego świata biznesowego, w którym człowiek się porusza się wedle „własnych” zasad (dla mnie zawsze bardzo ważne były właśnie – moje zasady!).
To oznacza możliwość radosnego budowania własnego przedsięwzięcia biznesowego, własnej firmy; rozwijanie jej do coraz większych rozmiarów; z czasem zyskiwanie respektu rynku, konkurencji, klientów. Wchodzenie w coraz to nowe przestrzenie biznesowe, powolne dokładanie nowych usług, produktów, poszerzanie pola działania.
Gdzieś znalazłem porównanie firmy do ciała człowieka. Gdzie zdrowa firma ma odpowiednio odporne i elastyczne kości; posiada odpowiednią proporcję napędzających ją mięśni do spowalniającej ruch tkanki tłuszczowej, a wyposażona w głowę o bystrych oczach, wyczulonym narządzie słuchu i mądrym i błyskotliwym umyśle potrafiącym wyciągać wnioski tak z porażek, jak i zwycięstw.
Dla osób kreatywnych, pracowitych i mądrych oznacza to ciągłą możliwość budowania i ulepszania przestrzeni w której się poruszają; przestrzeni, którą nazywa się strategią blue ocean.
(za Wikipedią – Strategia „błękitnego oceanu” (ang. Blue Ocean Strategy) – jedna ze strategii zajmowania rynków przez przedsiębiorstwa. Autorami pojęcia są W. Chan Kim i Renée Mauborgne związani z francuską wyższą szkołą biznesu INSEAD, a opisane ono zostało w wydanej w 2005 roku książce pt. Blue Ocean Strategy. Koncepcja strategii „błękitnego oceanu” jest pewnego rodzaju przeciwwagą dla strategii „czerwonego oceanu”, czyli zajmowania tych rynków, które są już zagospodarowane).
Podstawą definicji „błękitnego oceanu” jest kreowanie przez przedsiębiorstwa wolnej i niezagospodarowanej jeszcze przestrzeni rynkowej. Dzięki temu konkurencja przestaje być istotna oraz przedsiębiorstwa wykorzystują w pełni innowacyjność do kształtowania swojej pozycji. Istotą tej strategii jest innowacja wartości, której celem jest koncentrowanie się na wytwarzaniu nowych wartości dla klientów i własnego przedsiębiorstwa.
Powiecie, że rynek public relations jest już zagospodarowany i podzielony przez „Dużych” i „Małych”. Chcielibyście powiedzieć, że w public relations już wszystko zostało powiedziane, zrobione, zaprezentowane, wprowadzone? Jesteście w wielkim błędzie!!!
Każda firma, organizacja, stowarzyszenie, ba – aktywny zawodowo człowiek, potrzebuje wsparcia takich jak my; może tak być, że jeszcze w tej sprawie się nie zorientował. W takim ujęciu nie ma żadnej konkurencji na tym rynku, ponieważ każda nowa agencja czy konsultant – jeśli będzie chciał – znajdzie sobie swoją niszę!
Każdy dzień niesie nowe możliwości; każdy dzień może być kluczowym dla dalszego rozwoju Waszej firmy czy też Waszej kariery zawodowej. Każdego dnia może się pojawić jakaś „big idea”, która pchnie Waszą firmę czy też Was do przodu. Wszystko jest w Waszych rękach!
Napiszę więcej – na dobrą sprawę – dla osób twórczych, ambitnych, poszukujących, prowadzenie własnej firmy jest jedyną rozsądną, długofalową receptą na życie. Ale dlaczego właśnie firma public relations, a nie jakaś inna?
Przejdźmy zatem do korzyści miękkich; po tej stronie mamy ich bardzo wiele, choć prawdziwymi beneficjentami możecie być raczej Wy – osoby pracujące w tej branży, przed którymi wszystko i wszędzie stoi otworem. Oczywiście, by korzystać z różnych dobrodziejstw, jakie niesie ta profesja trzeba posiadać kilka cech, ciekawość świata i ludzi, potrzebę pokonywania kolejnych wyzwań (o tym też opowiadam na prawo i lewo).
Na czym więc to polega?
– przy osiągnięciu „jakiejś” lepszej pozycji zawodowo środowiskowej, praktycznie rzecz biorąc wszystkie możliwe drzwi w: biznesie, polityce, kulturze, sporcie i czym tam jeszcze, są dla Was potencjalnie otwarte. Macie szansę wchodzić i wychodzić do różnych światów – często niedostępnych dla innych. Macie szansę je: poznawać, analizować, ulepszać dla satysfakcji tych, którzy te drzwi otworzyli oraz dla Waszej własnej;
– jeżeli interesujecie się jakąś dziedziną życia jest wielce prawdopodobne, że pracując w public relations będziecie mogli zawodowo się nią zajmować. Kręci Was: sport – zapraszamy; interesujecie się: muzyką, filmem, malarstwem, grafiką (kulturą) – ten świat was bardzo potrzebuje. Jest wygłodzony: aplauzu, ambasadorów, pieniędzy na bieżące funkcjonowanie – do diaska – potrzebuje takiego samego marketingu i public relations jak FMCG czy też usługi finansowe.
Interesujecie się polityką? Ojejku – tu zapotrzebowanie na Wasze usługo jest ciągłe i rosnące. Na rynek wchodzą nowe partie – potrzebują Was. Na rynku są okrzepłe partie – tym bardziej łakną świeżych i porywających konceptów. Z rynku schodzą stare partie, a przecież nie chcą wylecieć z obiegu – nerwowo szukają takich jak Wy.
Lubicie gadżety elektroniczne? Firmy IT wiedzą, co to marketing i public relations, będą Was wyposażały w nowy sprzęt. Kosmetyki? Samochody? Turystyka? To wszystko jest Wasze.
Więc zamknijcie oczy, pomyślcie o sobie i Waszych marzeniach i ruszajcie w te pędy w sobie znanym kierunku. Oni Was przecież potrzebują, a Wy ich!
– będziecie mieli szansę porozmawiać z: profesorem, ministrem, premierem, generałem, mistrzem olimpijskim, laureatem konkursu Chopinowskiego, zwycięzcą You Can Dance, robotnikiem budującym most lub stadion, wynalazcą kolejnego koła lub aplikacji internetowej, która ma szanse powalić świat na kolana. Jeśli będziecie otwarci na tych ludzi bez ustanku, będziecie mieli szansę się uczyć. Każdego dnia Wasze oczy mają możliwość otwierać się szerzej, oglądając coraz ciekawsze rzeczy, dotykając coraz ciekawszych zagadnień;
– jeżeli lubicie podróżować po kraju i świecie, to również zawód w sam raz dla Was. Częste wpisanie aktywności public relations w strategie europejskie lub światowe powoduje, że niekiedy trzeba udać się na lotnisko i zapakować do samolotu, by swoje czynności wykonywać w innym kraju lub na innym kontynencie – piękne to;
– jeżeli po latach pracy środowisko klientów, potencjalnych pracodawców uzna, że znacie się na swojej robocie; potraficie mądrze wnieść wartość dodaną do funkcjonowania przedsiębiorstwa; istnieje możliwość zarabiania znacznie więcej niż średnia krajowa. Mało tego – jeżeli rynek stwierdzi, że jesteście „mistrzynią lub mistrzem świata” macie szansę jeszcze bardziej „podliftingować” swoje zarobki. Inaczej – one same się automatycznie „zliftingują”.
– jeżeli po latach wyczerpiecie się jako specjalista ds. public relations i będziecie chcieli zacząć robić coś innego, zmiana zawodowego kierunku jazdy również będzie możliwa i stosunkowo łatwa. Przez lata zbudujecie sobie (tak młodzież teraz mówi) taki networking, że to raczej Wy będziecie mieli szansę wybrać kolejne miejsce, a nie miejsce Was. Również w Polsce mamy kilka takich przykładów.
W naturalny sposób często zastanawiam się nad swoją drogą zawodową; mając czasami oczywiście, momenty zwątpienia.
Więc pod koniec tych rozważań, po raz setny pytam sam siebie– „Stary, a pokaż mi lepszy zawód?”.
Zobacz pozostałe części z cyklu „Księga skarg i wniosków”:
Szefie! O Twoich współpracownikach kilka słów prawdy
Control a, control c, control v – Szefie! …a może to o Twojej współpracownicy?
Klient więcej do nas nie zadzwonił. Szefie! O Twoich pracownikach
Stary bosman szykował się by ją opluć…
Szefie! Ty też możesz mieć takiego pecha…
Szefie! Czy zgubiłeś kiedyś paletę?
Szefie! Jak często czujesz zimny pot na kręgosłupie?
Szefie! Czy byłeś kiedyś prostym spekulantem?
10 książek dla PR-owców. Szefie! A co czytają Twoi pracownicy?
Szefie! Czy zakoszono Ci kiedyś Twojego klienta?
Szefie! Miałeś toksycznego klienta?