Już wiemy, że mniejsza czy większa konsumpcja jaką „wszyscy” uprawialiśmy jest już zredukowana do niezbędnego minimum.
W ostatnich dniach, obserwujemy wysyp ofert, dotyczących obsługi sytuacji kryzysowych proponowanych przez różne agencje public relations. Mam wrażenie, że część z tych ofert jest przeniesiona żywcem ze starych dobrych czasów, zanim nasz stolik wywalił się do góry nogami. Chyba nawet nie chodzi o same oferty ale o myślenie o kryzysach w firmach i wpływie tychże na otoczenie. Sądzę, że wszyscy albo prawie wszyscy zorientowali się, że idą podłe czasy, które będą dotyczyły nas wszystkich – ludzi i firm. Czasy w których będziemy się borykali ze zmianą nawyków i przyzwyczajeń, ale co znacznie gorsze z niedomiarem pieniędzy na codzienne życie, jak również tych niezbędnych do funkcjonowania firm dużych i małych.
Już wiemy, że mniejsza czy większa konsumpcja jaką „wszyscy” uprawialiśmy jest już zredukowana do niezbędnego minimum. Pieniądze głównie wydajemy na żywność i stan ten trochę jeszcze potrwa. Szereg branż tym samym stało się w swoisty sposób niepotrzebnych. Prowadzone są już publiczne zrzutki ratowanie różnych małych firm, dostajemy dramatyczne maile z prośbą o wsparcie. Wielu ludzi za pomocą social mediów namawia aby zamawiać jedzenie w restauracjach, kupować różne towary w różnych sklepach internetowych. Siedzimy w domach starając się uczyć nasze dzieci i zastanawiamy się co przyniesie nam najbliższa przyszłość. Nasza aspiracyjność wobec życia została zredukowana do minimum. W wojnie tej w której nie ma widocznego przeciwnika wszyscy stoimy na froncie. Tak oczywiście – to personel medyczny, na całym świecie, jest na pierwszej linii. Tak samo jak wszystkie służby od policji poczynając, które starają się zabezpieczyć, bezpieczne dla nas wszystkich środowisko.
Kryzys obecny jest wszędzie w naszych głowach i duszach również.
Odejdźmy od podręcznikowych opisów; część wykładanych tam prawd od kilkunastu dni jest już nieaktualna. Podejście do istoty kryzysu diametralnie się zmieniło. Myślę, że już „po” będą robione badania socjologiczne i psychologiczne aby lepiej zrozumieć te procesy. W naszym, zawodowym przypadku, pojęcie kryzysu medialnego, właśnie się redefiniuje.
W starych czasach, twierdzono, że firmy z dobrą reputacją mają większą szansę aby przetrwać kryzys. Jak widać, dziś mniej chodzi o reputację co piszę z pewnym smutkiem. Całe życie wydawało mi się, że reputacja jest jednym z najważniejszych aktywów każdej firmy i ludzi. Dość głęboko wchodziłem w to zagadnienie, poświęciłem dużo czasu w zakresie edukowania samego siebie oraz innych. Wiele firm, które już upadło i upadnie niedługo, miało znakomitą, dobrą lub akceptowalną reputację. I co ? i pstro !
Reputacjo – w czasie pokoju jesteś bardzo ważna. W czasach „wojny” wydajesz się być jakimś lewackim wynaturzeniem. Choć nie – wiele firm angażujących się w akcje pomocowe robi to z trzech powodów: 1/ po prostu chcą pomóc 2/ chcą pomóc i jednocześnie ugrać coś marketingowo 3/ motorem jest tworzenie wizerunku firmy, jako zaangażowanej społecznie z nadzieją, że jak to się już wszystko skończy, ludzie będą o tym pamiętać. … tak, tak dziś, mniejsza o motywy = wszystkie ręce na pokład.
Oczywiście nie oznacza to, że komunikacja czy też świadome uprawianie public relations poszło do śmietnika. Zmieniły się nieco pola ważności. Typowa komunikacja konsumencka jaką pamiętamy ze starych czasów w bardzo wielu przypadkach dziś jest kompletnie niepotrzebna. A czasami, w konfrontacji z tym co się dzieje za oknami naszych mieszkań, bywa niesmaczna, niegrzeczna, nie na miejscu. Rozumiem oczywiście, że wiele kampanii zostało wcześniej zaplanowanych, wyprodukowanych i kupionych; czyli mamy do czynienia z trudną do skontrolowania inercją działań marketingową.
Zupełnie odmienna sytuacja jest w komunikacji wewnętrznej i tej nakierowanej na interesariuszy. Tu się nic nie zmieniło. Nadal obowiązują stare zasady. Należy prowadzić komunikację wobec pracowników, dostawców, klientów. A jeśli wcześnie nie przykładało się do tego zbyt dużej wagi – właśnie teraz należałoby to zrobić. Ludzie boją się o swoje miejsca pracy czyli czytaj – o pieniądze za które żyją utrzymując rodziny i siebie samych. Jak podają dzisiejsze media (26 marzec 2020) 69% firm w Polsce, planuje redukcje personelu. Czyli co ? Będzie tak jak za niedawnego kryzysu ekonomicznego gdzie, piętrami ludzi zwalniali ? Skoro ja to przeczytałem – przeczytali to również inni.
Jesteśmy w określonym momencie jakiego jeszcze nigdy nie doświadczaliśmy. Kształtują się nowe ekosystemy polityczne, ekonomiczne, medialne. W społeczeństwach rodzą się nowe potrzeby informacyjne – również w Polsce. Dobrze, wszyscy wiemy jak przestrzeń medialna zabrudzona jest fakenewsami, powstającymi z głupoty lub premedytacji; zorganizowanymi przez inne kraje, działaniami dezinformacyjnymi. Bzdurami, które w sieci, może opublikować byle głupek.
Zastanówmy się nad podstawowym wyzwaniem. Czy komunikowanie do pracowników, prawdziwego obrazu sytuacji firmy, w jakiś sposób zatrzyma ich niepokój i strach ? Czy może też, dla dobra sprawy należy podawać selektywnie informacje ? A może „liftingowa” rzeczywistość, a może w swojej narracji tworzyć rzeczywistość równoległą ?
Jeśli przyjmiemy założenie, że bardzo nam zależy na poprawianiu nastroju załogi oraz ich uspokajaniu, oczywistym jest, że informacje dobre należy podawać tak szybko jak to możliwe, te złe wodować w ostatnim możliwym momencie. Oczywiście, pod żadnym pozorem nie powinno się, a nawet więcej – nie wolno kłamać. Zatem należałoby przyjąć procedurę cyklicznego, np. raz na tydzień wysyłania komunikatu do załogi zakładu pracy. Czy zrobi się to drogą mailową czy też wywieszaniem na tablicy ogłoszeń -to technikalia.
Zarządy firm powinny być już wyposażone w gotowe komunikaty (kłania się manual kryzysowy), które są zredagowane, proakceptowane na okoliczność tematów około korono wirusowych. Czyli info podstawowe, jakie środki bezpieczeństwa higienicznego zostały przez pracodawcę wdrożone; … że jeden z pracowników jest chory i został hospitalizowany i nawet taki, który informuje o śmierci pracownika z powodu koronowirusa. Być może również taki gdzie dzielimy się z pracownikami informacją, że firma wspomaga szpital/szpitale lub/i personel medyczny.
Wiele firm w Polsce kompletnie nie przywiązywało należnej uwagi do prowadzenia bieżącego, uczciwego, partnerskiego dialogu ze swoimi pracownikami. Wiele udawało, że coś robi w tym zakresie. Czasy są jednak takie, iż koniecznością i obowiązkiem jest relacjonowanie swoim ludziom, bieżącej sytuacji oraz słuchanie ich
Jak wiadomo koronawirus jest bardzo demokratyczny – ustrzelić może każdego