Po prostu, polskie Himalaje
Góry są poza dobrem i złem – pisał Fryderyk Nietzsche. A ja powiedział bym raczej, że jest to przestrzeń, gdzie wiele spraw w dolinach najważniejszych – jak polityka, czy kariera – karłowacieje, traci na znaczeniu. Do fundamentalnych zasad urasta natomiast to, o czym w nizinnej codzienności zapominamy – przyjaźń, poświęcenie, doświadczenie.
Polska to kraj, gdzie góry, najczęściej niezbyt wysokie, zajmują jedynie niewiele ponad 20 procent powierzchni. A Tatry – miniaturka skalistych kolosów – to obszar, który można by zmieścić w niejednej alpejskiej dolinie.
To jednak właśnie góry, i przede wszystkim Tatry, stały się miejscem magicznym, promieniującym na całą polską kulturę. A przez nią, magia gór wpłynęła na wielu w dolinach urodzonych. I tak, dziwnym trafem, Polacy urośli do miana wspinaczkowych gigantów.
Szybko Tatry stały się dla nich za niskie, Alpy za ciasne. Wspinacze ruszyli w Andy i przede wszystkim w Hindukusz, Karakorum i Himalaje. Szybko, bo w niecałe 20 lat, budując tam legendę szalonej nacji, która z niespotykaną intensywnością, porywa się na niemożliwe, a konkretni wspinacze – jak Wanda Rutkiewicz, Jerzy Kukuczka, Wojciech Kurtyka, Krzysztof Wielicki – wytyczają nowe trendy w himalaizmie światowym.
Pomijając przedwojenny epizod, wszyscy oni zaczynali w trudnych czasach komunistycznej biedy, pierwsze sukcesy świecili podczas gierkowskiej prosperity (gdy do Azji wyjeżdżało kilkanaście wypraw rocznie), ale nawet stan wojenny i gospodarcza zapaść nie zatrzymał Polaków.
Wydawało się, że sprawi to kapitalizm lat 90-tych, gdy twarde prawa rynku, utrudniały zdobycie grosza na wyjazd i zmuszały do heroicznych starań o przetrwanie tu w kraju.
Tymczasem po kilku latach zapaści, wróciliśmy na szczyt, na początku 21. wieku.
W ubiegłym roku zimowa narodowa wyprawa na K2 była jednym z niewielu wydarzeń, które łączyły Polaków, a jeśli powodowały dyskusje i kłótnie, to linia podziałów nie biegła przez politykę ale układała się wokół fundamentalnego pytania – po co tam iść zimą, w huraganowym wietrze, mrozie poniżej 40 stopni?
Georg Herbert Mallory, pytany po co się wspina odpowiadał: „bo góry są”, Polacy uzasadniając szturm na K2, mogli by powiedzieć: „bo jeszcze nikt tam zima nie był” ale to pewnie nie byłaby jedyna odpowiedź.
Bardzo wiele osób śledziło relacje on-line ze szturmu na drugi szczyt świata, a niemal wszyscy interesowali się nocną akcją ratunkową po Eli Revol i Tomka Mackiewicza na pobliskim Nanga Parbat.
Kilka miesięcy potem był udany, pierwszy w historii, zjazd Andrzeja Bargiela z K2
Ta intensywność górskich informacji w mediach elektronicznych, prasie i telewizji sprawiła, że Himalaje znów stały się Polskie.
Dlaczego znów? O tym opowiada ukazująca się 28 listopada książka „Polskie Himalaje”, która w 72. obrazach przypomina najważniejsze wydarzenia z historii polskiego himalaizmu, zaczynając od pierwszej wyprawy w 1939 roku, a kończąc na akcji Bargiela.
To obrazki z historii ale też opowieść o ludziach, którzy obronili góry, pozostawiając je przestrzenią wolności „od” i „do” . I oby tak było w przyszłości.
Władysław Forosiewicz
Polskie Himalaje
Janusz Kurczab, Wojciech Fusek, Jerzy Porębski;
s. 460
Wydawnictwo Agora