Pas terenów mieszanych. Tomasz Kaźmierowski o winie

Redakcja PR - 14.11.2016
35

Pas terenów mieszanych. Tomasz Kaźmierowski o winie

Intelektualiści, naukowcy, a nawet politycy zachodnioeuropejscy, z ich nierzadko protekcjonalnym stosunkiem do Europy  Środkowo-Wschodniej, lubili wchodzić w rolę arbitrów w skomplikowanych kwestiach terytorialnych tego regionu. Tak różne osoby, jak Brockdorff-Rantzau i Hannah Arendt, podobnie go pojmowali.

W końcu od Dźwiny po Dniestr żyli i Polacy, i Rusini, i narody bałtyckie, i Żydzi. A jeszcze Tatarzy i Niemcy. Wiele zachodnieuropejskich “autorytetów” wręcz apelowało, by o tej  – “wynikającej z zacofania sytuacji” – decydowały czynniki kompetentne; raz miał być to kazjer Wilhelm II, innym razem Liga Narodów.

Gdy jednak zapytać Bawarczyka, Szwajcara, Włocha czy Francuza jaka ludność zajmuje obszar wzdłuż południowych zboczy Alp, od włoskiego Courmayeur i francuskiej Isoli (nie mylę się) po słoweńską Foianę i włoską Polawę (znów nie przestawiłem nazw), to otrzymamy co najmniej tyleż odpowiedzi, ilu rozmówców. Pomimo potężnych wysiłków wynaradawiających mniejszości w Niemczech, Francji i Włoszech XIX i XX wieku do dziś mamy tam pozostałości po… zachodnieuropejskim pasie terenów mieszanych. W rozległej Dolinie Aosty górale mówią językiem aostańskim,  nieco dalej na południe Valdôtain mówią “Franko-prowansalczycy” (obydwa bliższe francuskiemu), a między nimi, zazwyczaj na niżej położych terenach, żyją Włosi. Podobnie jest w kilku innych podalpejskich regionach, z Górną Adygą na czele. Nikt jednak nie ocenia dziś tego stanu rzeczy jako “zacofania”.

Wrócę do Górnej Adygi – Południowego Tyrolu. Od razu wyjaśnię, że ci, którzy kojarzą ten region i jego stolicę w Bolzano jednoznacznie germańsko mocno się mylą. Napływ Bawarów na te tereny zaczął się dopiero w VII wieku i nigdy nie doprowadził do pełnego wyparcia innych kultur. A wcześniej Bolzano było retyckie (można nawet powiedzieć “post-etruskie”) i rzymskie. Forsowna italianizacja przechyliła znów szalę koło stu lat temu, jednak do dziś Bolzano – Bozen – Balsan jest italskie, germańskie i ladyńskie.

Już powyższe powinno zachęcać do wyskoku do tego wyjątkowego miejsca. A przecież jeszcze kuszą freski Giotta, wspaniałe muzea archeologiczne i historii naturalnej, mumia Ötziego, zamki Mareccio i Runcolo…

Oprócz tego wszystkiego Bolzano szczyci się jednym z najwspanialszych jarmarków bożonarodzeniowych na świecie. To zapewne najbardziej przesiąknięty duchem i tradycją średniowiecza jarmark, ze wspaniałym mariażem ladyńskich, italskich i germańskich tradycji.

Proponuję zapamiętać: Piazza Walther, od 30 listopada do  24 grudnia.

Jakie może być wino w takim miejscu? Rzecz jasna – górskie. Czerwony Lagrein Abtei Muri ze słynnego klasztoru Muri Gries  będzie smakował tak zwanej „szerokiej publiczności”. Kolor soku z buraków (w kierunku denaturatu), ciemna szata i znaczna gęstość. Pełne ciało i niemało słodyczy. Owoc nazbyt ujarzmiony. Idealne do kaszanki. Bez żartów.

Spragnionym tutejszych win najwyższych lotów polecę bez wahania czołowe spółdzielnie, Cantinę Terlano, Termeno i San Michele Appiano oraz winiarzy  Petera Dipoli i  Franza Haasa. Ich mineralne, białe pinoty, gewurztraminery i sauvignony są warte każdego euro.

Comments

comments

35
Komentarze
Sonda

Czy sztuczna inteligencja w postaci Chatbotu GPT zrewolucjonizuje branżę public relations?

Loading ... Loading ...