„Ostatnie takie lato” – wstępniak do newslettera Artura Kurasińskiego
Informacja Prasowa - 08.08.2019"Ostatnie takie lato" - wstępniak do newslettera Artura Kurasińskiego
W tym roku postanowiłem, że urlop będzie dłuższy bo miesięczny – szczególnie, że dużo się działo na początku roku. Powrót po tak długim wypoczynku jest bardzo bolesny i stresujący – w zasadzie już czuję, że muszę znowu gdzieś wyjechać, żeby odpocząć…
No ale po kolei. Na przełomie czerwca i lipca z Maćkiem Budzichem (któremu bardzo dziękuję za wyprawę) i wspaniałą ekipą 13 osób (pozdrawiam “islanckie łobuzy” 😉 wędrowaliśmy przez Islandię (w sumie zrobiliśmy ponad 100 km w czasie 8 dni). Widoki były niesamowite i wspaniałe. I chociaż to brzmi pretensjonalnie to czuję, że ta podróż mnie zmieniła.
Dostałem w kość, spałem w totalnym zimnie, jadłem niesamowite rzeczy i zastanawiałem się tylko czy uda mi się wysuszyć ubranie w nocy. Totalna zmiana życiowych priorytetów. Wyczulają się zmysły, masz czas na myślenie i długie “konwersacje” sam ze sobą podczas wielogodzinnych tras (nasz rekord to ponad 8 godzin marszu w deszczu po górach z 15 kg plecakami)
Telefon włączałem raz dziennie (chociaż na Islandii wszędzie jest zasięg – niestety) z uwagi na brak możliwości ładowania a w nocy (he he – tam nie ma nocy o tej porze roku) godzinami czytałem książki w namiocie. To był piękny czas.
Ciężko to opisać więc może uda mi się trochę wam pokazać na ruchomym obrazkach tutaj. Kolory i widoki nie są podrasowane – Islandia po prostu jest aż tak piękna.
Potem po powrocie i szybkim przepakowaniu pojechałem z rodziną do Norwegii robiąc samochodem w sumie 6 tysięcy kilometrów. Trochę byłem zły, bo prawie 10 dni spędziłem już za kołem podbiegunowym a tutaj znowu wyprawa do krainy fiordów i białych nocy no i zimnica. Myliłem się.
W Norwegii chodziłem w klapkach i krótkich spodenkach. Pomimo tego, że byłem na Lofotach to było cieplej niż w Warszawie. I to niestety nie jest pocieszająca informacja. Po prostu klimat nam się psuje. Albo dosadniej – my go psujemy.
Kiedy tak leciałem samolotem nad Islandią i podziwiałem ją z góry dopadła mnie taka myśl, że być może moje dzieci nie będą już miały szansy podróżować tak jak ja. Zostaną im mapy Google’a i VR.
Prawdopodobnie podróże lotnicze z uwagi na ich ogromy wpływ na klimat zostaną obłożone dodatkowymi opłatami żebyśmy nie mieli takich pokus rozbijania się po świecie.
Po drugie przy takim tempie zmian środowiskowych część z destynacji turystycznych po prostu zniknie – zaleje je woda albo zostaną zniszczone w inny sposób.
Kiedy po powrocie zacząłem porządkować swój sprzęt nagrywający (super sprawdził się do kręcenia filmów 4K mój świeży nabytek DJI Osmo Pocket a do zdjęć Samsung 10+) okazało się, że wyprodukowałem 30 GB materiału.
Męczyłem się, godzinami wrzucałem pliki do chmury, tworzyłem katalogi, segregowałem zdjęcia. A potem coś mnie oświeciło.
Okazało się, że oczywiście są tysiące zdjęć z najbardziej popularnych lokacji na Islandii. I moje zdjęcia wyglądają bardzo podobnie. Wręcz tak samo jak innych turystów.
Wydawało mi się, że tworzę coś oryginalnego a tymczasem tak jak setki osób przede mną wybrałem tę samo miejsce, przesłonę i kompozycję. I oczywiście pochwaliłem się nimi na Instagramie.
A ten serwis potrzebuje energii żeby funkcjonować więc można śmiało powiedzieć, że każde zdjęcie jakie zrobiłem na Islandii i Norwegii wpłynie na klimat tych miejsc. Wpłynie negatywnie. A co już najgorsze – i tak moje zdjęcia (i niestety – wasze też) nikogo nie interesują.
I tak wypoczęty i gotowy do kolejnych wyzwań diagnozuję u siebie pierwsze objawy depresji klimatycznej.
A to dopiero połowa wakacji.
Artur Kurasiński
Newsletter Artura Kurasińskiego – https://kurasinski.com/newsletter/