Najgorszy wróg Elona Muska – wstępniak do newslettera Artura Kurasińskiego
Informacja Prasowa - 20.02.2020Najgorszy wróg Elona Muska - wstępniak do newslettera Artura Kurasińskiego
Stali czytelnicy tego newslettera znają moje poglądy dotyczące Elona Muska. Uważam go za bardzo sprawnego biznesmena, który jest przy okazji ogromnym zagrożeniem dla swoich spółek.
Można Muska nazywać geniuszem i w jednym rzędzie z Jobsem ale nie zmienia to faktu, że najlepiej by było gdyby Elon Musk zabierał głos publicznie okazjonalnie. Niestety to nie jest możliwe.
Bo powiedzieć, że Elon Musk lubi rozmach to nic nie powiedzieć. Każdemu z nas wystarczałby jeden cel do realizacji. I tak pewnie nie dalibyśmy rady prowadzić nawet tylko jedną z “muskowych” firm.
Musk stworzył i przewodzi szeregowi podmiotów zajmującymi się bardzo: lotami w kosmos (SpaceX), produkcją samochodów elektrycznych (Tesla Motors), dachówek fotowoltaicznych (SolarCity), połączeniami mózgu ludzkiego i maszyn (Neuralink), kopaniem tuneli w których będą jeździć samochody (Boring Company), badaniem sztucznej inteligencji (OpenAI) czy nowego środka transportu (HyperLoop).
Każdy z jego biznesów wymaga łamania rynkowych paradygmatów oraz walki z ogromną liczbą przeciwności. Wydaje się jednak, że Elon Musk nie tylko nie zraża się tym ale bierze się za te branże gdzie ryzyko jest największe.
Większość z tych firm można scharakteryzować następująco – Musk atakuje problemy znane od dawna ale bierze się za ich rozwiązanie za pomocą technologii i najlepszych inżynierów jakimi dysponuje.
Autonomiczne samochody muszą mieć stały dostęp do internetu ? Wystrzelmy kilka tysięcy satelitów (Starlink). Nie ma firmy, która to zrobi? Zbudujmy własne rakiety (SpaceX). Samochody elektryczne mogą czerpać energię ze słońca więc zaprojektujmy własne dachówki (Solarcity), które są przy okazji panelami fotowoltaicznymi. A gdzie składować uzyskaną energię? W naszych specjalnych bateriach (Powerwall).
Ciężko Muskowi nie przyznać konsekwencji w tych działaniach i realizacji planów. I jak dotąd – wszystkie firmy prą do przodu pomimo czasami olbrzymich problemów.
Brak pokory, umiejętność analizy i łączenia ogromnej ilości faktów oraz łatwe wchodzenie w spory i parcie do przodu – to wszystko jest również nieodłącznym elementem newsów związanych z Muskiem.
Kiedy w 2018 roku Tesla zanotowała największą kwartalną stratę wiele osób wieszczyło, że to koniec marzeń o produkowaniu samochodów elektrycznych. Firmę od bankructwa dzieliły tygodnie.
Muskowi udało się i tym razem przetrwać a obecnie akcje Tesla Motors uzyskały wycenę 100 mld $ co czyni z tej firmy najbardziej wartościową spółkę produkującą samochody w historii USA (a akcje Tesla Motors są najbardziej shortowane).
Pod pozorem wielkich czynów i słów Muska kryje się zwykły biznes – rakiety na Marsa nie uratują płonących, lasów w Amazonii (czy Australii), dachówki słoneczne nie powstrzymają globalnego ocieplenia, a wymiana nawet wszystkich samochodów na Ziemi na pojazdy elektryczne nie rozwiąże problemów komunikacyjnych (jedynym rozwiązaniem jest rozbudowa publicznego transportu i zmuszanie mieszkańców do pozbywania się samochodów).
Nawet słynna kwestia i medialna kwestia “uwolnienia patentów” okazała się PR’ową akcją. Wykorzystanie czegoś, co jest objęte patentem jest problematyczne i budzące zastrzeżenia prawne.
Musk opanował do perfekcji finansowanie swoich biznesów pieniędzmi amerykańskich podatników – tak było w przypadku budowy swojej pierwszej fabryki Tesli, finansowaniu SpaceX przez NASA i tak samo jest w przypadku budowy kolejnej fabryki Tesli (tym razem w Niemczech). Nie jest to zarzut bynajmniej tylko stwierdzenie faktu.
W Chinach, gdzie nie działa urok Muska to Tesla musi płacić państwu i zobowiązał się do spełnienia szeregu warunków w zamian za możliwość produkowania samochodów w Państwie Środka.
Fundamentalnym problemem Muska jest jego chwiejność emocjonalną oraz potrzeba podziwiania. Tweety, które produkuje mogą albo zadziwiać, bawić albo przerażać – nikogo nie zostawiają obojętnym.
Musk jest takim Trumpem biznesu – nie ma takiej głupoty, której by obaj nie napisali żeby tylko zobaczyć ile razy ich fani ją podadzą dalej. Tani poklask kręci ich tak samo.
Elon Musk poparzył sobie już jednak kilka razy palce nagłaśniając poprzez Twittera swoje mądrości.Na przykład 1 kwietnia 2018 roku napisał coś takiego:
“Despite intense efforts to raise money, including a last-ditch mass sale of Easter Eggs, we are sad to report that Tesla has gone completely and totally bankrupt”
Pomimo, że w zamierzeniu miał to być dowcip na Prima Aprilis wpis spowodował spadek akcji Tesli następnego dnia o 5%. Może to był zbyt hermetyczny dowcip.
Nic to jednak go nie nauczyło bo 7 czerwca posłał w świat swój najsłynniejszy tweet jak dotąd (kosztujący 20 mln $ i posadę prezesa Tesli):
“Am considering taking Tesla private at $420. Funding secured”
Spowodowało to drastyczny spadek wartości spółki co doprowadziło do wściekłości udziałowców i inwestorów oraz amerykańskiej Komisja Papierów Wartościowych i Giełd (SEC), która w wyniku procesu nakazała Muska zdjąć z funkcji prezesa Tesli a wszystkie informacje zamieszczane przez niego na Twitterze konsultować.
Jak można się domyślać Elon Musk przez następne tygodnie wiele razy pozwalał sobie na pokazywanie jak bardzo mało go interesują zalecenia SEC.
Musk używał mediów społecznościowych do obrażania losowych ludzi jak to miało miejsce podczas akcji ratowniczej w jaskini Tham Luang w 2018 roku.
Brytyczyk Vernon Unsworth odmówił zastosowania pomysłu Muska (wykorzystanie miniaturowych łodzi podwodnych) za co ten nazwał go “pedo guy’em”. Musk co prawda sprawę wygrał ale niesmak pozostał.
Kompletnie nie wiadomo po co wymyślił i zaczął sprzedawać miotacz ognia (który ze względów prawnych nazwał “not-a-flamethrower”). Nuda? Specyficzne poczucie humoru? Kompulsywna kreatywność?
Musk dostarcza rozrywkę 31 milionom osobom śledzącym jego konto na Twitterze – czy to komentując netfliksowego “Wiedźmina”, zalecające zbombardowania głowicami atomowymi powierzchni Marsa albo nabijając się z Jeffa Bezosa (konkurenta w kosmicznym wyścigu).
Albo przyjmuje zaproszenia od innych influencerów i daje się nagrać jak pali jointa z marichuaną za co grożą mu problemy ze strony Air Force dla której SpaceX wysyła w kosmos sprzęt.
Ale fani są wniebowzięci, że Musk pokazał, że jest swój chłop. Czego nie robi się dla swoich followersów – można nawet stracić rządowy kontrakt wart miliardy dolarów.
Czy wchodząc do studia Joe Rogana Musk pomyślał o ludziach, którzy byli zwolnieni w przypadku utraty kontraktu? Czy tak działa odpowiedzialny prezes i właściciel firmy?
Tak jak napisałem na początku – największym problemem Elona Muska jest on sam. Jeśli nadal będzie odgrywał rolę “rock-star CEO” każda wpadka będzie przypisywana jego firmom i będzie stanowiła problem dla wszystkich biznesów.
Na dłuższą metę każdy prezes popełnia jakieś błędy. A Musk zwiększył szansę na to tworząc mnóstwo dziwnych projektów (jak chociażby pomysł na stworzenie serwisu Pravduh.com, który miałby oceniać dziennikarzy…)
Co prawda mówi się, że odwołanie Muska nie wchodzi w grę bo jest on zbyt cenny medialnie ale jeśli dojdzie ponownie do sytuacji jak z propozycją zdjęcia Tesli z giełdy wszystko może się zdarzyć (w końcu chodzi o miliardy dolarów).
Fani i wyznawcy Muska śmieją się obecnie “No, zobaczcie co wieszczyliście. Tesla miała zapaść się a jest największą amerykańską spółką samochodową. SpaceX wysyła w kosmos kolejne dziesiątki satelitów i szykuje się do misji na Księżyc i Marsa. Elon Musk jest wielki – to wy się nie znacie!”.
Tesla w 2019 sprzedała 365,700 sztuk swoich samochodów. Wielka trójka rynku auto-moto czyli Volkswagen (10,3 mln sztuk), Toyota (9,6 mln sztuk) i Renault Nissan Alliance (9.3 mln sztuk). Innymi słowy jeśli Elon Musk z sukcesem uruchomi obie nowe fabryki (niemiecka już zalicza opóźnienie tak samo jak chińska) w 2020 roku to finałowo będzie mógł produkować 1 mln samochodów rocznie.
W tym samym czasie tylko trzy pierwsze firmy z listy będą mogły pochwalić się prawie 30 mln wyprodukowanych samochodów.
Kolejnym problemem dla Muska może być produkcja baterii elektrycznych.
Trzej najwięksi producenci ogniw do baterii dla samochodów elektrycznych, (uwzględniając potencjał ich wszystkich fabryk) to chiński CATL, koreańskie LG i amerykańska Tesla. Kolejne miejsca zajmują chiński BYD, chiński Guoxhuan High-Tec, chiński Tianjin Lishen, amerykański Microvast, japoński Panasonic, chiński Optimum Battery i japoński AESC.
Jak widać Tesla jest co prawda w czołówce ale pozostałe miejsca okupują firm chińskie, które ze względu na swoją wielkość oraz potencjał rynku mogą poważnie zagrozić amerykańskiemu producentowi.
Fuzja Tesli i SolarCity wymuszone problemami finansowymi nie okazała się dobrym biznesem. Podobnych problemów przed Muskiem i jego firmami jest bardzo dużo.
Tesla nie wyszła jeszcze z okresu wieku dziecięcego a konkurencja odrobiła lekcje i każdy liczący się producent ma w swojej ofercie model elektrycznego pojazdu. To już nie jest rok 2008 kiedy Tesla była rodzynkiem a reszta branży stawiała na trujące diesle.
Afera Volkswagena z 2015 roku, pogłębiający się kryzys związany z globalnym ociepleniem wpływają na postawy konsumentów. Samochody elektryczne stają się bardzo pożądane. Wszystko to jest idealną sytuacją dla Muska i jego wizji rozwoju firm. Pytanie tylko czy ją wykorzysta?
Jest takie rosyjskie przysłowie “тише едешь, дальше будешь” (“wolniej jedziesz, dalej zajedziesz”).
Pasuje jako rozwiązanie niektórych problemów Elona Muska.
Tylko czy ten facet kogoś słucha?