MSLGROUP - congrats!
W dniu wczorajszym agencja MSLGROUP podała do wiadomości publicznej widełki wynagrodzenia, jakie przysługują w tej organizacji pracownikom. Oczywiście został dokonany naturalny podział, odnoszący się do doświadczenia zawodowego danej osoby. Bez dwóch zdań jest to bardzo ciekawy, w istocie nowatorski ruch szefa firmy, Sebastiana Hejnowskiego i jego ekipy.
Dla nikogo nie jest żadną tajemnicą, że latami byłem związany z tą firmą i tymi ludźmi. Z wieloma z nich, łączą mnie przyjacielskie, kumpelskie czy partnerskie relacje. To jedno. Inną sprawą jest moje spoglądanie na rynek usług public relations, który znam praktycznie rzecz biorąc od początku jego funkcjonowania w naszym kraju, po dzień dzisiejszy.
W tym kontekście – dostrzeganie problemów i próby walki z różnymi niedoskonałościami, słabościami czy nawet patologiami branży public relations jest rzeczą niezwykle ważną bo dotyczy nie tylko jednej firmy ale całego rynku usługowego w tej branży.
Pomińmy pozytywny aspekt promocyjny, jaki wytworzyła wokół siebie agencja MSLGROUP; udało im się to nieźle – Congrats!
Jak już nieco ochłoniemy – dostrzeżmy w tym działaniu dużo szerszy właśnie kontekst rynkowy. Sprowadza się on do próby obiektywnej systematyzacji siatki płac w branży. Obiektywnej… bo pochodzącej od „prawdziwego” pracodawcy, a nie zewnętrznego eksperta. Ten może być wiarygodny i równie dobrze może nie być. Po pierwsze to nie on fizycznie wypłaca pensje ekspertom pr, po wtóre mógł po prostu nie przyłożyć się do roboty.
Jak dobrze wiemy w dziedzinie płac od samego początku obowiązywała (i chyba nadal obowiązuje) cała masa spekulacji, jakimi zajmowały się branżowe oraz niebranżowe media, żyjące z rankingów i zestawień. Spekulacje i niepewność obowiązywały również w środowisku agencyjnym, które zawsze patrzyło sobie w tej sprawie na ręce. Agencje zastanawiały się, ile muszą zapłacić takiemu czy innemu pracownikowi i czy to jest dużo czy mało. … a ile zapłaciłby konkurent …?
Dodatkowo ujawnienie wysokości płac, sygnalizuje klientom agencji, iż praca ta nie może być wykonywana za darmo albo za jakieś psie pieniądze. Wielu klientów tak by chciało. W istocie pokazuje pierwszy i podstawowy koszt agencji public relations, czyli miesięczny koszt eksperta. Obok tej pozycji kosztowej znajduje się cała masa innych overhead’ów od kosztów biura, techniki, administracji poczynając. Tak – dobrze czytacie. Agencja public relations to bardzo dużo stałych kosztów…
Ja sam wielokrotnie byłem „szantażowany”, że firma, którą reprezentuję, jest za droga, choć ledwo nos wystawał nam nad powierzchnię wody w sensie opłacalności prowadzenia danego projektu. Mówiono „… jak nie to bierzemy tańszą agencję”. No i co zrobić…?
Kolejna sprawa to wysłanie wyraźnego bodźca zaadresowanego do ludzi budujących swoje kariery w środowisku public relations. Sygnał ten zbudowany jest m.in. z wyraźnego przekazu – Jeżeli będziesz się starał i rozwijał swoje kompetencje zawodowe to „po tylu i tylu latach” będziesz mógł liczyć na honorarium w określonej wysokości i „takie oto” stanowisko. Tylko jest jeden warunek – musisz mieć wiedzę w głowie, którą bez ustanku pogłębiasz, musisz pracować, a nie udawać, że pracujesz. Tych, co udają, że pracują, też jest w tej branży bardzo wielu. Takim stosunkowo łatwo jest się ukryć. Więc często szefowie muszą przymknąć oko na jakiegoś lenia i ściemniacza. Udawać, że nie dostrzegają, że leń to leń. Dzieje się tak, że jak ogólnie wiadomo, cała branża cierpi na niedobór „fachowych rąk” do pracy; niezbędnych, aby na odpowiednim poziomie obsługiwać klientów. Wszystkie agencje public relations wkładają bardzo wiele energii w poszukiwanie nowych talentów.
Myślę, że musi jeszcze upłynąć trochę czasu, byśmy mogli dostrzec i ocenić wszystkie konsekwencje, jakie wynikają z decyzji MSLGROUP dla rynku usług public relations w Polsce.