„Kto wygra wojny streamingowe?” – wstępniak do newslettera Artura Kurasińskiego
Informacja Prasowa - 21.11.2019"Kto wygra wojny streamingowe?" - wstępniak do newslettera Artura Kurasińskiego
Nie wiem jak wy, ale ja coraz częściej łapię się na tym, że zamiast “co obejrzeć” próbuję ustalić “kiedy mam na to czas”. I oczywiście nie mam na myśli telewizji. Nawet nie patrzę już na newslettery, powiadomienia i reklamy z serwisów w których mam wykupioną subskrypcję. Oglądanie seriali z miłego relaksu stało się obowiązkiem. Bo zawsze coś można przegapić.
Oprócz Netfliksa kolejne platformy streamingowe szturmują nasze ekrany (i kieszenie). 12 letnia firma, która w 2007 roku przerzuciła się z wysyłania DVD na streaming (i wprowadziła terminy “bing-watching” oraz “netflix and chill” do masowego obiegu) filmów nie będzie już tak prosto pozyskiwała klientów – konkurencja zaczęła walkę o uwagę i portfel widza.
Bo już nie tylko Amazon, Apple, HBO, Disney chcą nam sprzedawać swoje treści ale CBS, Starz czy ESPN (nie wspominając o HBO Max i NBC Universal, których to usługi streaminegowe mają zabebiutować w 2020 roku).
Gdyby chcieć zasubkrybować wszystkie liczące się serwisy w 2019 roku to wyjdzie aż 9 platform a nasz rachunek będzie opiewał na ponad 90$. To w sumie więcej ile niedawno płacono za telewizję kablową. Obłęd. A przecież to serwisy streamingowe obiecywały nam wolność od “kabla”…
Jeśli powiedzenie “content is king” nadal jest aktualne ale to video jest Thanosem. A skoro o superbohaterach mowa to wygląda na to, że pojedynek o uwagę i kieszenie klientów rozegra się między Disney+ a Netfliksem (z przewagą na Disneya).
Chief Content Officer Netfliksa Ted Sarandos kpił niedawno (“I was surprised it took everyone this long”) w kontekście pojawienia się konkurencji dla czerwonego “N”. Można zazdrościć dobrego humoru (w końcu firma wyda w 2019 roku 15 miliardów dolarów na tworzenie treści) ale niestety to nie zabezpieczyło firmy przed spadkiem akcji. A podwyżki cen abonementu nie pomogły zjednać przychylności klientów. Coraz częściej pojawiają się powątpiewania w model biznesowy firmy Reeda Hastingsa. Sam Haastings natomiast chwali konkurencję. Na razie wygląda to bardziej na kurtuazyjny gest niż faktyczne oddanie pola rywalowi.
Netfliks bowiem traci użytkowników, nie umie pozyskać nowych na odpowiednim poziomie a w dodatku wyczerpuje się złoty środek – stworzyć super fajny serial a widzowie sami, chętnie zapłacą za abonament.
To było dobre w czasach pierwszego sezonu “House of Cards”. Nawet kiedy firma produkuje kolejne części hitu “Stranger Years” widzowie kręcą nosami. I mają racje.
Netfliks postawił swoją politykę tworzenia i pozyskiwania treści na tytuły niezbyt ambitne, popularne i skrojone pod gusta masowego odbiorcy. Zdarzają się perełki jak “Dark”, “Król”, wspomniane już “Stranger Things” czy kilka filmów dokumentalnych albo produkcji tworzonych pod wygrywanie festiwali.
Poza tym Netfliks jest synonimem średniawych filmów i seriali tworzonych masowo i bez przywiązania do jakości pomimo wydawanych kwot na produkcję (i wcale ale to wcale nie piję do “Wiedźmina” i pogłosek o jego finałowej jakości).
Zupełnym przeciwieństwem jest HBO, które to jako pierwsze postawiło na seriale i zrobiło z nich swój znak rozpoznawczy – “The Wire”, “Breaking Bad”, “Gra o Tron”, “Małe kłamstewka”, “True Detective”, “Czarnobyl”, “Rzym”, “Deadwood” czy “Westworld” to seriale z innej galaktyki. Niemniej nawet taka różnica w jakości nie pozwoliła HBO wygrać ilością subskrybentów z Netfliksem.
Debiut serwisu streamingowego Apple natomiast trudno nazwać inaczej niż spektakularną porażką. Kilka seriali (średniej jakości) do wyboru przy bibliotece Netfliksa czy Disneya jest śmiesznie mała. Nawet Amazon przebija firmę Tima Cooka swoją ofertą i jakością treści. Co gorsze z Apple już zwalniają się pierwsze, wysokiego szczebla menadżerowie odpowiedzialni za start platformy. Nie wróży to dobrze.
Dla Apple i Amazona każdy pozyskany subskrybent platformy streamingowej to okazja żeby sprzedać mu inne produkty i usługi. Dla Netfliksa i Disneya tworzenie i streaming filmów to podstawa biznesu. W długim czasie zadecyduje ile, która platforma ma treści interesujących masowego widza.
Pod tym kątem odpowiedź jest prosta. Disney. A dokładnie Bob Iger jako geniusz stojący na czele koncernu. To człowiek, który zmienił w czasie dekady w branży rozrywkowej najświętsze prawa i paradygmaty po to żeby stworzyć ze swojej firmy absolutną Gwiazdę Śmierci na tle konkurencji.
Z pozyskanymi prawami do Star Wars, postaci Marvela, animacji Pixara i filmów 20th Century Fox imperium Myszki Miki może latami dystansować Netfliksa i grać mu (i innym) na nosie. Co prawda Netflix ma dużą przewagę bo chwali się 153 mln subskrybentów ale Disney w dzień startu pozyskał 10 mln. Ładny wynik jak na serwis, który w dniu premiery nie funkcjonował z powodu ilości chętnych do oglądania filmów.
Bo Disney oczywiście też będzie inwestował miliardy w nowe produkcje ale ma też coś czego nie ma Netfliks – kultowe filmy. Takie jak filmy z uniwersum Marvela, które tworzone były przez 20 lat jako 23 pełnometrażowe filmy (które zarobiły łącznie 25 mld $) połączone wspólnym wątkiem.
Taki jak serial “Mandalorian” (czyli zupełnie nowe i nieoczkiwane otwarcie spod znaku “Gwiezdnych Wojen”), który to jest już najczęściej piraconym serialem 2019 roku (kto jeszcze pamięta “Grę o Tron”?). Disney triumfuje a przecież nie pokazał jeszcze nawet ułamka swojej mocy.
Nieważne jednak kto zostanie największym serwisem streamingowym bo ta firma zrobi dokładnie to samo co zawsze się robi w przypadku podmiotu takiej wielkości. Zacznie skupowanie mniejszych konkurentów oraz podwyższy ceny. Tak zawsze i wszędzie działa monopolista.
Zmienił się też rynek – prosty pomysł na wyświetlanie filmów a wokół nich pokazywanie reklam minął. Tradycyjny rynek telewizji rozpaczliwie szuka swoich nowych ram i pomysłów.
Oczywiście telewizja nie umiera ale takie HBO nie może być już po prostu tylko płatnym kanałem sprzedawanym jako dodatek do internetu i telefonu.
Kolejne platformy będą musiały dosłownie wyrywać widzów starym graczom a ponieważ koszt przejścia między nimi jest mały i prosty to będziemy świadkami spektakularnych akcji promocyjnych i kuszenia nas niebywale bogatą ofertą.
Z dobrych informacji – nawet w tak biednym kraju jak Polska pojawienie się oferty legalnego założenia konta na jednym z serwisów streamingowych spowodowało więcej niż lata edukacji spod znaku “nie kradnij bo wjazd na chatę i zabieramy kompa”. Już co trzeci, polski internauta płaci za VOD. A taki Polsat i TVN łączą siły przeciwko Netfliskowi. Będzie się działo 🙂
Z drugiej strony (tak jak to pokazał przykład Disneya i “Mandoloriana”) taka ilość serwisów powoduje, że użytkownicy nie chcą kupować abonamentów tylko oglądać poszczególne seriale i filmy.
Więc być może będą chcieli chętniej korzystać z pirackich treści bo nie będą mieli środków na legalny abonament.
Ech. To co obejrzymy dziś wieczorem?