Praca w public relations
Przez przypadek natknąłem się na zestawienie grafikę, pokazującą w jaki zawodach jest za mało ludzi do pracy, w sam raz, lub dużo. W obecnych czasach dość trudno stwierdzić czy przedstawione tam dane są prawdziwe czy też nie. W każdym razie, wedle tego zestawienia, specjalistów ds. public relations, okazuje się, jest zbyt mało. Co może być zgodne z prawdą. Potwierdzeniem są ciągłe poszukiwania pracowników, prowadzone przez agencje i firmy, które jak tlenu potrzebują specjalistów do swoich działów komunikacji i marketingu.
Gdy pracowałem jeszcze w firmie „Ciszewski Public Relations”, a teraz w „Hanami Communications” , starałem się/staram się aby przynajmniej raz na tydzień umawiać się na spotkanie z kimś kto aktualnie szuka pracy, Nawet jeśli nie ma bieżącego zapotrzebowania na dodatkową parę rąk. Wychodząc z założenia, że moim obowiązkiem jest monitorowanie rynku potencjalnych współpracowników i wiedzieć, kto co sobą reprezentuje. Używając nomenklatury piłkarskiej – aby ławka rezerwowych była nieco dłuższa.
Podczas takich spotkań, wypytywałem oczywiście o różne detale zawodowe, ale tak naprawdę ostateczną ocenę, pozostawiałem intuicji, wychodząc z założenia, że tak i tak, moja skuteczność w dobrym wyborze, współpracownika będzie mniej więcej na poziomie 50%. Rozmowa, czy też rozmowy o pracę, włącznie z jakimiś testami to jedno; późniejsze działanie w zespole oraz wspólna praca … to drugie.
Zastanawiałem się również wielokrotnie, jaki jest wzorzec osoby, która najbardziej i najlepiej będzie pasowała ? Co powinna umieć ? Jakie przymioty sobą reprezentować ? Jakie wartości wyrażać ?
Przy wstępnej i dalszej ocenie, pozbawione znaczenia zawsze były: płeć, wiek, orientacja seksualna, kolor skóry, przekonania polityczne, miejsce urodzenia: polskie lub zagraniczne, stan cywilny. Wszystkie dodatkowe cechy, które uznajemy za osobistą sprawę innego człowiek, nie mające żadnego związku z reprezentowanym poziomem zawodowym.
Przeprowadzałem ogólne rozeznanie dotyczące umiejętności pisania, fotografowania, filmowania – nazwijmy to podstawowych czynności wykonywanych każdego dnia w tej robocie. Badałem znajomość rynku medialnego, marketingowego, pr/owego, biznesowego. (Nie uwierzycie, jak czasami ludzie mało wiedzą o świecie) Pytałem o tytuł ostatnio przeczytanej książki, obejrzanego filmu, zaliczonej w jakimś muzeum wystawy. Pytałem o różne rzeczy, które uznawałem za interesujące dla człowieka otwartego na świat. Zawsze pytam czy dana osoba prowadzi bloga ? co w sieci opublikowała ?
Najbardziej zależało mi na: inteligentnych lub bardzo inteligentnych ludziach, którzy są uczciwi wobec siebie i świata; mają w sobie gen poszukiwacza/odkrywcy; wiedzą, że muszą być interdyscyplinarni ale też, że cały czas muszą się uczyć, by świat im gdzieś po drodze nie umknął.
Zależało mi na pracowitych, którzy nie zaczynają pierwszego zdania od stwierdzenia – „Panie Ciszewski to nie moja wina, to świat jest zły i niesprawiedliwy. Ja tak się starałem, a patrz pan …. znowu nie wyszło”
Mając złe nastawienie do wampirów energetycznych, szerokim łukiem, starałem się taką osobę ominąć. Nie zawsze się udawało. Rozglądałem się za ludźmi z pozytywną naturą i charakterem. Wychodziłem z założenia, że nawet, jak coś się spieprzy to ten „fakap” odbędę z fajnymi ludźmi. Co też w długofalowym myśleniu może być twórcze i przerodzić się w jakieś przyszłe zwycięstwo.
Zależało mi na takich ludziach, którzy wiedzą, co to są pieniądze. Podczas rozmowy o pracę starałem się zawsze zadać pytanie zaczepno/obronne, brzmiące mniej więcej tak – „Czy Szanowna Pani/Pan zaryzykował kiedyś swoimi pieniędzmi kupując coś, co później miało być do sprzedania i do uzyskania korzyści finansowej z tytułu takiej spekulacyjnej w istocie operacji ?” Gdy ktoś odpowiadał, że nie, zapał mi słabł. Myślałem sobie bowiem, że skoro ten człowiek nie myślał o swoich pieniądzach i zyskach … nie będzie również myślał o pieniądzach firmy, w której ma pracować. Oczywiście rozumiem, że nie wszyscy muszą się bawić w interesy, bo ich przeznaczenie jest po prostu inne. To nie zmienia postaci rzeczy, że w biznesie pieniądze to są pieniądze.
Premiowałem ludzi, którzy podróżują po świecie i mają w sobie zapał i ciekawość, by ruszyć w jakąś egzotyczną wyprawę niekoniecznie polegająca na leżeniu koło basenu trzymając w dłoni drinka z parasolką; zawsze miałem i nadal mam, słabość do traperów.
Oczywiście wraz z rozwojem internetu, technologii, świata różnych aplikacji, coraz ważniejsze stawało się „WOI” czyli wiedzę o internecie. Jak ktoś mi mówił, że nie jest na fejsie i nie będzie… bo coś tam, mówiłem idź na pocztę listy stemplować. Skoro masz takie uważanie, to nie ma dla Ciebie miejsca w nowoczesnej komunikacji. Zawsze zadawałem dwa pytania. Co to znaczy być „mayorem” na – kiedyś „foursqerze” teraz na „swarmie” ? Kogo fajnego obserwujesz na Instagramie ? Brało to się z mojego przekonania, że każdy marketingowiec, a piarowiec w szczególności, musi śledzić wszystkie nowinki, jakie każdego dnia podsuwa sieć, aby z czystym sumieniem, służyć klientom uczciwą ekspertyzą.
Wolę pracować z ludźmi czystymi i schludnymi. Niekoniecznie od razu garnitur plus lakierki, ale elementarne dbanie o siebie: czyste ręce, paznokcie, włosy oraz czyste buty. Stosunkowo niedawno przyszedł młody człowiek. Niestety nieładnie pachniał jakby się nie mył z tydzień. Dość delikatnie przekierowałem rozmowę na ten aspekt. W swojej młodzieńczej optyce, uznał, że to jest jego pozytywny wyróżnik rynkowy. Domyślcie się reszty.
Ważną czy też podstawową sprawą jest przewidywalność zachowań i swoista pewność jaką można obdarzyć współpracownika. Nie ma nic gorszego, aniżeli poczucie niepewności wobec partnera w pracy, przedstawiciela agencji, pracownika działu. To rozwala wszystko i każdego.
Tak! Oczywiście 95%, a może nawet i 99% opisanych cech i kompetencji, oczekiwana jest przez większość pracodawców. W szczególności w usługach, sprzedaży, marketingu, usługach prawnych i consultingowych. Wszędzie tam gdzie jeden człowiek rozmawia z drugim człowiekiem, starając się do czegoś go przekonać.
Wiem już, że tak opisani kandydaci do pracy prawie w ogóle nie istnieją. Zatem najczęściej bycie pracodawcą jest pakietem kompromisów jakie trzeba zawrzeć samemu ze sobą i z wszystkimi innymi.