Krew, pot i łzy – jak wyjść z tym do mediów? Opowiada Seweryn Dmowski, dyr. ds. mediów i PR Legii Warszawa

Jerzy Ciszewski - 27.10.2016
20

Jerzy Ciszewski rozmawia z Sewerynem Dmowskim, dyrektorem ds. mediów i PR Legii Warszawa

Seweryn Dmowski

Wykładowca akademicki Uniwersytetu Warszawskiego na drodze do futbologii. Dyrektor Legii Warszawa ds. mediów i public relations.

Wczoraj zapowiadaliśmy wywiad z Sewerynem Dmowskim, który pełni funkcję dyrektora ds. mediów i public relations Legii Warszawa. Dziś zapraszamy do lektury samego wywiadu, ale i jego wczorajszej zapowiedzi, która wyjaśnia pewne wydarzenia, jakie miały miejsce po meczu Legii Warszawa z Lechem Poznań.

Jerzy Ciszewski: Masz pozycję najtrudniejszego rzecznika prasowego w Polsce – nawet rzecznik rządu, nie mówiąc o innych instytucjach ma łatwiej. Ty działasz na styku wielkich emocji, wielkich pieniędzy, nieporozumień i wydarzeń, które wszyscy oceniają negatywnie. Jak sobie radzisz?

Seweryn Dmowski: Oprócz tego, na piłce nożnej – tak samo jak na polityce – w Polsce wszyscy się „znają”. Tak naprawdę funkcję rzecznika pełni Iza Kuś i robi to znakomicie, natomiast koncentruje się ona głównie na sprawach związanych z pierwszą drużyną oraz bieżącą obsługą logistyczną mediów. To ogromne wyzwanie, szczególnie na szczeblu Ligi Mistrzów, a Iza wywiązuje się z niego idealnie. Ja wkraczam w sytuacjach kryzysowych. Najważniejsze jest opanowanie, umiejętność szybkiego reagowania i dystansu. Często jest tak, że pierwsze doniesienia, zwłaszcza o negatywnych wydarzeniach się nie potwierdzają lub są mocno przesadzone. Informacje docierają błyskawicznie – każdy ma w telefonie agencję prasową, może na żywo nie tylko odbierać newsy, ale i je nadawać, wysyłać nagrania, tweety, komentować. Ze strony klubu każde takie doniesienie wymaga przemyślanej reakcji. Kibicuję Legii od dziecka, kocham ten klub – paradoksalnie w pracy może to przeszkadzać, można stracić zdrowy dystans.

JC: Komunikacja Legii prowadzona przez Ciebie wypada znakomicie – zwłaszcza przy tak dużej liczbie problemów, które na spadają na klub. Oprócz kibica jesteś także naukowcem, wykładasz na UW – to pomaga czy przeszkadza? Gdzie kryje się przepis na sukces?

SD: To bardzo miłe słowa, dziękuję. Myślę, że te czynniki nie są w tym wypadku kluczowe. Trudne tematy trzeba wodować na własnych zasadach – inaczej ktoś to zrobi za nas. W sytuacjach kryzysowych nie można budować oblężonej twierdzy, oczekiwać na atak z każdej strony. Trzeba uczciwie przedstawić sytuację, wziąć odpowiedzialność. Dzięki temu w dłuższej perspektywie ludzie chętniej chcą słuchać, przyjmują Twoją perspektywę. Wyjaśnienie na bieżąco tworzy wrażenie, że panujemy nad sytuacją, mimo problemów mamy kontrolę.

JC: Wykształcenie, fakt, że jesteś wykładowcą pomaga w kreowaniu narracji, opowiadaniu historii dziennikarzom.

SD: Na pewno. Z dwóch powodów: tytuł dr przed nazwiskiem rzadko w życiu przeszkadza w ogóle. Osiągnięcia naukowe pomagają zbudować autorytet, wiarygodność. Na uniwersytecie zajmuję się badaniem futbolu, więc obydwa doświadczenia – komunikacyjne i akademickie – się uzupełniają. Więcej czytam, więcej wiem i mogę to jeszcze skonfrontować ze swoim doświadczeniem. Mam nadzieję, że także przed dziennikarzami potwierdza to moje kompetencje.

JC: Można powiedzieć, że wyznaczasz nowe, wysokie standardy komunikacji. Nie marnujesz się w klubie sportowym? Może powinieneś być na bardziej odpowiedzialnym stanowisku w znaczniejszej instytucji?

SD: Sytuacje kryzysowe wymagają szybkiej reakcji. Jako dyrektor ds. mediów i public relations odpowiadam za całość komunikacji i siłą rzeczy staję się twarzą problemów, wychodzę do dziennikarzy i z nimi rozmawiam. Legia to, poza rodziną, całe moje życie, wychowałem się po części na stadionie przy Łazienkowskiej. Na razie cieszy mnie to, co robię – dla klubu i ludzi.

JC: Jaką masz swobodę w kształtowaniu strategii? Zarząd Ci ufa czy musisz za każdym razem szczególnie przekonywać ich do swoich pomysłów?

SD: Czuję ich zaufanie i wsparcie. Ale też nie działam samowolnie. Wielu decydentów w Legii, współwłaściciele, zarząd, są zaangażowani w działania medialne – jak prezes Bogusław Leśnodorski, którego na Twitterze śledzi ponad 120 tysięcy ludzi.

JC: Ty mówisz prezesowi, co pisać, a nie odwrotnie?

SD: Komunikacja jest dwustronna. Nie są to formułki z podręcznika PR-u. Cały czas jesteśmy w kontakcie, bardzo często rozmawiamy, coraz lepiej się rozumiemy. Z Maciejem Wandzlem wcześniej współpracowałem przez dwa lata w Ekstraklasie, w klubie pracuję rok, ale wcześniej, kiedy wizerunek Legii rzutował na ligę także mieliśmy okazję współpracować.

JC: Ile godzin dziennie musisz poświęcić na Legię?

SD: Powiem, ile powinienem – piętnaście, szesnaście. Utrudnieniem logistycznym jest uniwersytet, z którego jednak nie rezygnuję, zawsze wypada jeden dzień w tygodniu. Piłka wymaga też tego, by zajmować się nią głównie w weekend. W czasie kryzysów sportowych i organizacyjnych śpi się niewiele.

JC: Ile jeszcze wytrzymasz w tym reżimie?

SD: Praca jest bardzo wyczerpująca, ale mam nadzieję, że najgorsze już za nami i teraz będzie tylko lepiej.

JC: Jeśli Legia zostanie wykluczona z Ligi Mistrzów, to co powiesz mediom?

SD: [milczenie] Mam nadzieję, że nie zostanie wykluczona. Powiem to samo, co w każdej tego typu sytuacji, czyli prawdę: albo wyciągniemy wnioski, albo nas nie ma.

Zagraniczne media cytują wypowiedź Seweryna Dmowskiego po bójkach, do których doszło przed meczem Real Madryt – Legia Warszawa:

 

 

 

Comments

comments

20
Komentarze
Sonda

Czy sztuczna inteligencja w postaci Chatbotu GPT zrewolucjonizuje branżę public relations?

Loading ... Loading ...