Kampania KE - miało być pięknie, wyszło jak zwykle
Na łamach Gazety Wyborczej, ukazał się bardzo ciekawy i jednocześnie niepokojący artykuł autorstwa Agnieszki Kublik oraz Iwony Szpali, odsłaniający kulisy działania sztabu wyborczego Koalicji Europejskiej – „Kulisy Kampanii Koalicji Europejskiej” Ponieważ obie Panie są bardzo doświadczonymi i rzetelnymi dziennikarkami, do tego materiału należy podejść, raczej poważnie.
Piszą one m.in., że za kampanię KE byli odpowiedzialni ci sami ludzie, którzy zajmowali się kampanią Bronisława Komorowskiego, która jak pamiętamy przed jej rozpoczęciem była nie do przegrania, ale ostatecznie została z kretesem i koncertowo położona na łopatki.
Materiał z GW, rzuca światło na amatorszczyznę jaka towarzyszyła wysiłkowi wyborczemu reprezentantów zjednoczonej opozycji.
Używając nomenklatury wojskowo historycznej. PiS posuwał się do przodu krok po kroku niczym rzymski legion, trzymając szyk oraz kierunek. Jeśli napotykali na swojej drodze przeszkody, pokonywali je narzucając błyskawicznie swoją narrację.
Gdy oddział wojska, napotyka na swojej drodze wielki kamień ma przynajmniej trzy możliwości: ominąć go i iść dalej, wysadzić go w powietrze i iść dalej, wejść na niego i zejść po drugiej stronie. Sztabowi PiS udawało się znaleźć metodę na pokonanie, wszystkich kamienie jakie napotkali.
Koalicja Europejska działała, chaotycznie, bez planu, będąc przekonaną, sądząc, że generalnie, zwycięstwo ma w kieszeni. Oczywiście dużą przeszkodą była i jest struktura KE będąca zlepkiem różnych partii i z tym związanych oczekiwań, ale też możliwości finansowych. Jak rozumiemy, głównym płatnikiem, który najwięcej wrzucił do wspólnego koszyczka była Platforma Europejska.
Okazuje się, że dobrze zrobili ci, którzy nie oglądając się na nic sami wzięli się do prowadzenia agitacji wyborczej. Red. red. Kublik i Szpala piszą: „Okazuje się, że dobrze zrobili ci, którzy nie oglądając się na nic sami wzięli się do prowadzenia agitacji wyborczej. Ci, którzy nie oglądali się na partię i sami sobie robili kampanię, na tym zyskali. Trzeba jeździć po powiatach, wysłuchiwać narzekań, czasami i chamskich, ale przełknąć dumę i przybić piątkę.
Tak zrobił Bartosz Arłukowicz, który startując z drugiego miejsca w Zachodniopomorskiem, zdobył 233 tys. głosów, wyprzedzając szefa MSWiA Joachima Brudzińskiego z PiS (185 tys.) i dystansując jedynkę KE Bogusława Liberadzkiego (99 tys.).
– Przejechałam 7 tys. km, byłam w każdym powiecie na Podkarpaciu – podkreśla europosłanka PO Elżbieta Łukacijewska, która zdobyła jedyny mandat na podkarpaciu, choć startowała z ostatniego miejsca listy. To wyjątkowo trudny teren, królestwo PiS.
I dalej – „Objaśnia polityk Nowoczesnej. – Spotkania były raz w tygodniu, omawialiśmy głównie sprawy techniczne, kto i w jakiej kolejności będzie przemawiał na marszu, na konwencji. Przy takiej liczbie partii nie było to łatwe, choć pewnie – jak to opowiadam – brzmi śmiesznie. W pewnym momencie Władek [Kosiniak-Kamysz] upomniał się o zwołanie sztabu. Raz został zwołany, raz nie, a potem już wcale – mówi nam poseł PSL. Pytamy w PO, czy w sztabie była tablica, na której rozpisano kto, dokąd, z jakim przekazem którego dnia jedzie. – A co, myślicie, że to Ameryka? – słyszymy.
– Ta współpraca okazała się fikcją. „K” miał dobre intencje, ale nie mógł za wiele. Przed decyzją wszystko szło wyżej, do liderów – objaśnia polityk Nowoczesnej. – Spotkania były raz w tygodniu, omawialiśmy głównie sprawy techniczne, kto i w jakiej kolejności będzie przemawiał na marszu, na konwencji. Przy takiej liczbie partii nie było to łatwe, choć pewnie – jak to opowiadam – brzmi śmiesznie.
Czytając ten artykuł, musimy przyznać, że wyłania się obraz kompletnej amatorki. Nie chcę się odnosić do konkretnych nazwisk z PO, które są wymieniane, ale pada m.in. opinia współpracownika PO – Sztab wyborczy? To była raczej grupa towarzyska !
Na koniec dziennikarki dzwonią do Sławomira Nitrasa
– Pan był w komitecie sterującym?
– Czasami.
– Kto jest autorem hasła wyborczego?
– Muszę się dzielić tą wiedzą?
– Bo złe to hasło?
– Nie pamiętam, kto je wymyślił. Ale mogę powiedzieć, jakie mieliśmy intencje. Że to cywilizacyjny wybór, czy idziemy w kierunku europejskim, czy chcemy być na obrzeżach Europy.
– Jest pan pewien, że to jest w waszym haśle?
– A to jest przesłuchanie czy rozmowa?
*****
Jak powinna wyglądać prawidłowa konstrukcja sztabu wyborczego, zajmującego się komunikowaniem z wyborcami ?
– Na czele stoi jedna osoba wydelegowana i obdarzona zaufaniem przez wszystkich członków KE. Na bieżąco podejmująca decyzje i co ważne biorąca za nie odpowiedzialność.
– konieczny jest główny strateg, który ustawia cały koncept komunikacyjny i nikt mu nie fika;
– zespół analityczno/badawczy, na bieżąco, zamawiający sondaże rynkowe. Odbierający je, analizujący i na bieżąco przedstawiający wnioski;
– wynajęte agencji marketingowe o określonych kompetencjach; gdzie również jest jeden reprezentant, koordynujący: realizację zaakceptowanej przez wszystkich strategii, media relations, digital, eventy, produkcję „POSów”; agencja te powinny były zostać poinformowane, że w przypadku wygranej dostaną solidne succes fee; w przypadku przegranej będzie im nakopane do tyłków;
– zespół ekspertów wybranych wedle wiedzy i kompetencji, a nie układów koleżeńskich, dostarczających ekspertyzy do bieżącego, medialnego konsumowania;
– zespół administracyjno/księgowy wspierający cały ten wysiłek, tak aby każdy mógł skupić się na swojej robocie;
– muszą być organizowane codzienne, wczesno poranne spotkania zespołu z jasną, niezmienną agendą omawiania poszczególnych zadań;
– muszą być organizowane cykliczne, raz w tygodniu, z szefami poszczególnych partii w celu zaraportowania i omówienia bieżących zagadnień i planu pracy na następny tydzień;
– i co najważniejsze ludzie muszą ze sobą rozmawiać i ufać.
Zdaję sobie sprawę, że to co piszę to absolutna baza, podstawa i szkoła podstawowa, a każdy średnio rozgarnięty, account manager, w dowolnej agencji public relations, rozpisze te kilka punktów w góra 15 minut.
Niby to wszystko takie proste; oni tacy inteligentni i doświadczeni, …. a tu proszę bardzo. Miało być dobrze, a wyszło jak zwykle …