Jak załatwić 27-kę, czyli o tym czego uczymy młodych ludzi na boisku – Mirosław Proppe

Redakcja PR - 17.06.2016
31

Mój syn od kilku lat gra w drużynie piłkarskiej.

Drużyna powstawała z pewnymi kłopotami (stałość zespołu i regularność przychodzenia na treningi), jak każda nowa organizacja. Dzięki determinacji trenerów, zespół zgrał się, zaczął odnosić pierwsze zwycięstwa w meczach towarzyskich, w końcu zaczął grać w lidze (Mazowiecki ZPN).

IMG_4609

Treningi prowadzone są bardzo profesjonalnie. Główny trener odpowiada za taktykę piłkarską, ale bardzo mocno dba również o zgranie zespołu i przestrzeganie zasad fair play. Każdy trening, poza kwestiami technicznymi, jest lekcją dla młodych ludzi, jak żyć i współpracować w grupie, jak pomagać sobie wzajemnie w dążeniu do celu. I również o tym, że wygrana czy przegrana, nie jest powodem do słownego albo fizycznego okazywania emocji przeciwnikowi. Również w czasie meczu.

Drugi trener zajmuje się ogólnym rozwojem fizycznym chłopaków. Jest specjalistą od lekkiej atletyki. Zwinność chłopaków jest rzeczywiście duża, no ale teraz wszystko i wszyscy muszą być agile (J). W ramach tych ćwiczeń uczy ich też bezpiecznego upadania, chronienia kończyn, wzajemnej pomocy.

Nie będąc namiętnym fanem piłki nożnej, często oglądam mecze drużyny mojego syna, wożąc go na rozgrywki. Nie znając do końca zasad gry, patrzę na emocje i reakcje zawodników i kibiców – rodziców. To ciekawe obserwacje…

Zawodnicy

Mówimy o chłopakach w wieku do 15 lat, zespołach U-15, „Trampkarzach”. Po pierwsze przekleństwa. Niby, wzorem podręczników i filmów, każda drużyna przez meczem zbiera się w kółko i trzymając się za ramiona skandują swoje hasło. Niby są razem. Niby, bo gdy tylko zaczyna się mecz, pojedynczy zawodnicy drużyn przeciwnych obrzucają się przekleństwami. Nie mówię tu o zawołaniach taktycznych – „podaj do X”, „przerzuć do Y”, „puść”, itp. – to jest zwykła komunikacja w czasie gry i używanie utartych przezwisk jest tu normalne i zrozumiałe. Mówię o komentowaniu akcji i zagrań kolegów z tej samej drużyny – „popier… cię, ch…”, „co to ku… jest za gra” – to wykrzykują nastolatkowie z gimnazjum, wykrzykują to z zapalczywością, gestami wrogości i nienawiści. Ktoś powie – zwykłe emocje. Tak, ale sport i drużyna dla młodych ludzi są po to, aby nauczyć ich radzenia sobie z emocjami, umiejętności świętowania osiągnięć, radzenia sobie z porażkami. Nie tylko na polu sportowym.

W drużynie mojego syna też są emocje. Trener omawia je z chłopakami po każdym meczu. Nauczyli się, że komentują i omawiają zagrania i błędy, ale też że po każdym meczu trener umie wskazać, co każdy grający zrobił dobrego w rozgrywce. Pozytywne emocje biorą górę, o błędach rozmawiają bez złości.

Drugim niestety nieodzownym elementem rozgrywek, są faule. „Wyeliminujmy 27-kę” to okrzyk, jaki słychać wśród drużyny przeciwnej. Nie „zablokować”, nie „pilnować” – wyeliminować właśnie. W ostatnich dwóch tygodniach te okrzyki skończyły się złamaniem kości śródstopia i 8-tygodniowym gipsem u jednego zawodnika oraz dwutygodniową kontuzją mięśnia u innego.

Trenerzy

Trenerzy drużyn przeciwnych poświęcają znacznie mniej czasu podczas meczy, przed i po meczach, swoim drużynom, w porównaniu do naszego trenera. Rozumiem, że omawianie w szczegółach meczu, poszczególnych akcji, to się dzieje poza meczem, podczas treningów. Tu mówię o rozmowach przypominających o zasadach fair play, o tonowaniu emocji. Sławny jest już okrzyk naszego trenera, po chwili radości ze zdobytego gola – „Drużyna, koncentracja! Jest 0:0!”.

Inni trenerzy (niektórzy, nie wszyscy), zagrzewają swoich zawodników do walki słowami „ciągnij, ku…, ciągnij!” i podobnymi okrzykami. Ale też nie koją emocji. Wręcz czasami (nieliczni) podpowiadają, kogo z drużyny przeciwnej należy „wyeliminować”…

Sędziowie i Związek

Otoczenie sportowe, jakim nazywam sędziów i Związek, niestety nie poprawiają sytuacji. Faule bardzo rzadko gwizdane są przez sędziów. Jeśli któryś z zawodników jest bardzo agresywny, wręcz wykrzykuje do sędziego, karany jest najwyżej 2 minutowym opuszczeniem boiska. Żółtych kartek nie widziałem nigdy. Czerwony kolor zapomniałem, jak wygląda…

Po ostatnich faulach nasz trener złożył zażalenie do Związku, wraz z nagraniem meczu. Związek odpowiedział, że „rozpatrzy”… Sędzia, młody człowiek, dzwonił i pytał o stan zawodnika. Bardzo dobry gest. Trener przeciwnej drużyny nawet nie pożegnał się po meczu …

Rodzice i inni

Znakomita większość rodziców zawodników ze wszystkich drużyn jest zapaleńcami piłkarskimi. Przynajmniej ci, którzy przychodzą na mecze swoich synów. Jedni i drudzy wznoszą okrzyki poparcia dla swoich, podskakują i wymachują rękoma, gdy chłopaki rozgrywają szybkie akcje w pobliżu bramki. Wielkie brawa i owacje po golu – w tamtych drużynach po swoich golach, w naszej – po każdym, po akcjach bramkarzy czy obrońców też. Nieważne, z której drużyny, ważne, że ładnie zagrali.

Zdarza się, że rodzice drużyn przeciwnych krzyczą agresywnie. Używają przekleństw, oceniając pomyłki czy nieudane akcje swoich synów. Przeklinają sędziego. Przeklinają tez naszych zawodników. Nie chodzi tu o to, by stać jak kołek w czasie meczu – emocje udzielają się nawet mi, który, jak pisałem, fanem piłki nie jest. Nasi (głównie) ojcowie są barwnym tłumkiem kibiców – włoska ekspresja, niemieckie „jaaaa!”, amerykańskie okrzyki rodem z rozgrywek Super Ball, polskie „jest!” – są pełne kolorytu, hałasu i radości. Brak reakcji sędziego kwotowany jest okrzykami „hej, sędzia!” albo gwizdami, nie przekleństwami. Niestety, z drugiej strony, od rodziców drużyn przeciwnych, zdarza się słyszeć przekleństwa lecące w naszą stronę…

W ostatni weekend, administrator boiska, na którym rozgrywaliśmy mecz, powitał kilku reprezentantów drużyny przeciwnej: „no, wiecie, jak powinniście grać. Musicie wygrać. Znacie historię – lejcie Niemca!”

Kim jesteśmy?

Nasza drużyna została zorganizowana przy szkole niemieckiej w Warszawie – Willy Brandt Schule Warschau. Stąd nazwa drużyny WBS. Główny trener, Thomas, jest Niemcem, drugi trener, Olaf, Polakiem. W drużynie jest kilka roczników, w każdym z nich grają chłopcy różnych narodowości. W roczniku mojego syna mamy Polaków, Niemców, Francuza, Włochów, Austriaków i Holendra. Chłopcy chodzą do różnych szkół, zarówno międzynarodowych działających w Warszawie, jak i publicznych szkół warszawskich. Komunikują się głownie po angielsku, ale również mieszanką słów z niemal każdego reprezentowanego języka – tak jak jest wygodniej.

IMG_4607

Autor: Mirosław Proppe

Comments

comments

31
Komentarze
Sonda

Czy sztuczna inteligencja w postaci Chatbotu GPT zrewolucjonizuje branżę public relations?

Loading ... Loading ...