string(97) "background-image: url('https://publicrelations.pl/wp-content/uploads/2025/03/0_1-1024x500.jpeg');"
string(71) "https://publicrelations.pl/wp-content/uploads/2025/03/0_1-1024x500.jpeg"
Występują różne negatywne czynniki w linii prostej, przekładające się na dobrostan współpracowników
Przeglądając ostatnio portal LinkedIn, natknąłem się na wpis pewnej Pani, która (cytuję z pamięci) napisała, że „…rozpoczyna nowy rozdział w swoim żyiciu zawodowym, ponieważ po wielu latach pracy w agencji public relations, wreszcie znalazła się po stronie klienta”. Zwracam Państwa uwagę na – jak znamienne stwierdzenie – „wreszcie”.
Z tego „wreszcie” można wywnioskować, że agencja public relations czy też szerzej – marketingowa, to trudne środowisko dla pracowników, a w szczególności, z sobie znanych powodów, dla tej Pani. Może była przepracowana, może miała szurniętą szefową lub szefa; może jej kariera zawodowa stała w miejscu. Może wszystkie, te powody występowały jednocześnie oraz kilka niezidentyfikowanych przez nas, niedogodności pracowniczych. Zastrzegam się, że nie widzę nic złego w tym, że ktoś chce sobie ułatwiać życie, a nie komplikować !
Osobiście, prowadziłem agencję PR przez circa 20 lat i doskonale wiem, że jest to ciężka tyrka, nie tylko dla pracowników, ale dużo bardziej wymagająca dla właścicieli, prezesów. Moja firma odniosła wiele sukcesów i równocześnie zaliczyła wiele wtop; ja sam – również. Na koniec dnia, za wszystko odpowiedzialny jest główny zarządzający. Również za to, że ludzie nie chcą pracować w jego firmie lub nie.
Oczywiście uogólniam, ale zgadzam się w pełnej rozciągłości, że w dużym obrazku, praca po stronie klienta jest (to kwestia względna), często jest „łatwiejsza”.
Co oznacza – określenie łatwiejsza? W zależności od rozmiarów klienta jego struktury właścicielskiej, źródła kapitału, pochodzenie (krajowego/zagranicznego) jest mniej lub bardziej łatwa. Nawet jeśli nie jest łatwa, najczęściej jest bardziej usystematyzowana co już małym plusem dodatnim.
Po stronie agencji, strumień obowiązków, płynie bardzo wartko i nieprzewidywalnie. Często, w jednej sekundzie kierunek nurtu niespodziewanie się zmienia. … a to nowy szybki przetarg, a to błyskawiczna reakcja na prośbę, żądanie klienta; częste użeranie się z niekompetencją przedstawiciela klienta lub/i jego emocjonalnymi wachnięciami, a to jakiś fakap. Nie wszyscy się do tego nadają.
Miałem kieduś klientkę, która wyżywała się na mnie i moim zespole. Mimo, że generalnie mieliśmy bardzo dobre wyniki co byo pochodną naszych starań. Gdy miałem mieć z nią spotkanie, zestresowany budziłem się przed piątą rano. Na balkonie wypalałem. z pół paczki szlugów i jechałem do siedziby klienta. Gdy po paru godzinach totalnego i niesprawiedliwego op ……lu , wychodziłem wściekły z tego spotkania, zamiast udać się do biura, jeździłem dookoła Warszawy aby pojawić się za swoim biurkiem wtedy gdy moi współpracownicy właśnie niego wychodzą; aby nie powiedzieć lub nie zrobić czegoś czego później będę żałował.
Owszem macie Państwo rację, że taki klient jest wynikiem statystyki. Prędzej czy później – musi się taka wampiryczna, osoba pojawić w życiu agencji. Zgodnie z ówczesnym naszym zawołaniem bojowym „Nasz klient nasz per Pan”, należało trzymać gębę na kłódkę i uśmiechać się. Mimo tego, że taki klient rozwalał często, nie tylko swoje zlecenie, ale pracę całej firmy. Oczywiście, cały personel Ciszewski Public Relations, znał sytuację i bardzo się nią przejmował.
Zaryzykowałbym twierdzenie, że im bardziej, ambitna lub krwiożercza jest agencja, ma mniejsze lub większe kłopoty finansowe, tym bardziej wisi w powietrzu ciężka atmosfera. Oczywiście- są to bardzo negatywne czynniki, które w linii prostej przekładają się na dobrostan współpracowników. Jeżeli taki stan napięcia wewnątrz firmy jest częsty lub permanentny, tym bardziej ludzie mają dość pracy w takim miejscu. I słowo „wreszcie”, jest jak najbardziej uzasadnione.
Comments
Komentarze
Najpopularniejsze wpisy
Sonda
