Jak najbardziej uzasadnione słowo – „Wreszcie”

Jerzy Ciszewski - 03.03.2025
145

Występują różne negatywne czynniki w linii prostej, przekładające się na dobrostan  współpracowników

Przeglądając ostatnio portal LinkedIn, natknąłem się na wpis pewnej Pani, która (cytuję z pamięci) napisała, że „…rozpoczyna nowy rozdział w swoim żyiciu zawodowym, ponieważ po wielu latach pracy w agencji public relations, wreszcie znalazła się po stronie klienta”. Zwracam Państwa uwagę na – jak znamienne stwierdzenie – „wreszcie”.

Z tego „wreszcie” można wywnioskować, że agencja public relations czy też szerzej – marketingowa, to trudne środowisko dla pracowników, a w szczególności, z sobie znanych powodów, dla tej Pani. Może była przepracowana, może miała szurniętą szefową lub szefa; może jej kariera zawodowa stała w miejscu. Może wszystkie, te powody występowały jednocześnie oraz kilka niezidentyfikowanych przez nas, niedogodności pracowniczych. Zastrzegam się, że nie widzę nic złego w tym, że ktoś chce sobie ułatwiać życie, a nie komplikować !
Osobiście, prowadziłem agencję PR przez circa 20 lat i doskonale wiem, że jest to ciężka tyrka, nie tylko dla pracowników, ale dużo bardziej wymagająca dla właścicieli, prezesów. Moja firma odniosła wiele sukcesów i równocześnie zaliczyła wiele wtop; ja sam – również. Na koniec dnia, za wszystko odpowiedzialny jest główny zarządzający. Również za to, że ludzie nie chcą pracować w jego firmie lub nie.
Oczywiście uogólniam, ale zgadzam się w pełnej rozciągłości, że w dużym obrazku, praca po stronie klienta  jest  (to kwestia względna),  często jest „łatwiejsza”.
Co oznacza – określenie łatwiejsza? W zależności od rozmiarów klienta jego struktury właścicielskiej, źródła kapitału, pochodzenie (krajowego/zagranicznego) jest mniej lub bardziej łatwa. Nawet jeśli nie jest łatwa, najczęściej  jest bardziej usystematyzowana co już małym plusem dodatnim.
Po stronie agencji, strumień obowiązków, płynie bardzo wartko i nieprzewidywalnie. Często, w jednej sekundzie kierunek nurtu niespodziewanie się zmienia. … a to nowy szybki przetarg, a to błyskawiczna reakcja na prośbę, żądanie klienta; częste użeranie się z niekompetencją przedstawiciela klienta lub/i jego emocjonalnymi wachnięciami, a to jakiś fakap. Nie wszyscy się do tego nadają.
Miałem kieduś klientkę, która wyżywała się na mnie i moim zespole. Mimo, że generalnie mieliśmy bardzo dobre wyniki co byo pochodną naszych starań. Gdy miałem mieć z nią spotkanie, zestresowany budziłem się przed piątą rano. Na balkonie wypalałem. z pół paczki szlugów i  jechałem do siedziby klienta. Gdy po paru godzinach totalnego i niesprawiedliwego op ……lu , wychodziłem wściekły z tego spotkania, zamiast udać się do biura, jeździłem dookoła Warszawy aby pojawić się za swoim biurkiem wtedy gdy moi współpracownicy właśnie niego wychodzą; aby nie powiedzieć lub nie zrobić czegoś czego później będę żałował.
Owszem macie Państwo rację, że taki klient jest wynikiem statystyki. Prędzej czy później –  musi się taka wampiryczna, osoba pojawić  w życiu agencji.  Zgodnie z ówczesnym naszym zawołaniem bojowym „Nasz klient nasz per Pan”, należało trzymać gębę na kłódkę i uśmiechać się. Mimo tego, że taki klient rozwalał często, nie tylko swoje zlecenie, ale pracę całej firmy. Oczywiście, cały personel Ciszewski Public Relations, znał sytuację i bardzo się nią przejmował.
Zaryzykowałbym twierdzenie, że im bardziej, ambitna lub krwiożercza  jest agencja,  ma mniejsze lub większe kłopoty finansowe, tym bardziej  wisi w powietrzu ciężka atmosfera.  Oczywiście- są to bardzo negatywne czynniki, które w linii prostej przekładają się na dobrostan  współpracowników. Jeżeli taki stan napięcia wewnątrz firmy jest częsty lub permanentny, tym bardziej ludzie mają dość pracy w takim miejscu. I słowo „wreszcie”,  jest jak najbardziej uzasadnione.
 

Comments

comments

145
Komentarze
Sonda

Czy sztuczna inteligencja w postaci Chatbotu GPT zrewolucjonizuje branżę public relations?

Loading ... Loading ...