Jadą znów przez Colombey. Tomasz Kaźmierowski o winie
Na szóstym etapie mijają Colombey-les-deux-églises, ostatnie miejsce zamieszkania “dyktatora”, “starego suchara”, jak go nazywali soixantehuitardzi, z Cohn-Benditem na czele. Gdy peleton w 1960-ym przejeżdżał przez Colombey, “suchar” wyszedł z domu i stanął na poboczu. Kolarze się zatrzymali, a ówczesny lider, Gastone Nencini, mógł w imieniu wszystkich uścisnąć rękę starszego pana. Osiem lat później była “rewolucja ‘68”, której dzieci-starcy do dziś starają się w probówce wyhodować dla Europy lepszy napój niż wino.
Generał, propagator “Europy ojczyzn” w opozycji do lepiej wiedzących do dziś federalistów, powraca dziś w dyskusjach Francuzów nie tylko przy okazji Touru w Colombey. Jak bardzo czasy się zmieniły mogą świadczyć jego słowa sprzed ponad pół wieku: “To doskonale, że mamy Francuzów rasy żółtej, czarnej i czerwonej. Są świadectwem, że Francja jest na wszystkich otwarta i że powołana jest do rzeczy uniwersalnych. Pod warunkiem, jednak, że pozostają niewielką mniejszością. Inaczej Francja przestanie być Francją. Jesteśmy przede wszystkim narodem europejskim, białej rasy, kultury greko-łacińskiej, religii chrześcijańskiej.”
Takie słowa mogłaby obecnie zaryzykować jedynie przedstawicielka Frontu Narodowego, a i ona uczyniłaby to niechętnie.
Francja dziś jest rzeczywiście diametralnie inną Francją (?), niż ta de Gaulle’a. Słowa te przypomniał niedawno Eric Zemmour, sam, jak się przedstawia, będący Francuzem pochodzącym z Żydów berberyjskich. Zemmour zarzucał grabarzowi centro-prawicy francuskiej Sarkozy’emu sprowadzanie tożsamości francuskiej do “republikańskiej obywatelskości” i porzucenie Joanny d’Arc, Bayarda czy św. Ludwika.
Tempo wydarzeń we Francji jest ostatnio jednak zawrotne. Podczas gdy Cohn-Bendit & Co spędzili życie w laboratorium polityki, sprzedając Europie co raz to nowe “rozwiązania”, Generał wraca oto z “Europą ojczyzn”. Może pięć po dwunastej, ale czyż nie w odpowiedzi na realne potrzeby i obawy?
“Stary suchar” pozostanie żywy również dzięki drobniejszym sprawom. Ot, choćby przez korkociąg de Gaulle’a. To ten, podobny do człowieka podnoszącego ramiona, zupełnie jak Generał zwykł czynić, i to nader często, podczas swoich przemówień (Nb. policzono, że najczęściej padało w nich słowo “Francja”…no, zaraz po słowie “ja”…).
Może jeszcze mocniej zostanie w pamięci niektórych dzięki swoim ulubionym bąbelkom – szampanowi Drappier. Piwnice domu Drappier miał założyć jeszcze św. Bernard z Clairvaux w 1152 r.
W Drappier szczycą się – z godnymi podziwu umiarkowaniem i klasą – szacunkiem do dziedzictwa. To tu wciąż kultywowane są stare, rzadkie szczepy l’Arbane, le Petit Meslier i Blanc Vrai. Generał w Colombey serwował niemal wyłącznie szampany Drappier, za co firma odwdzięczyła mu się stworzeniem wyśmienitego, wyłącznie rocznikowego szampana Cuvée Charles de Gaulle.
To bardzo owocowe, mineralne, rześkie i aromatyczne wino (wyraźne, przy tym, migdały) wytwarzają w 80% z Pinot Noir i w 20% z Chardonnay.
- – Jutro jadą przez Gevrey-Chambertin. Faites-gaffe!