Dwórki, wiceminister i korkowa tablica
dr hab. Jacek Trębecki adiunkt w Katedrze Publicystyki Ekonomicznej i Public Relations sprawie NBP
Dwórki, wiceminister i korkowa tablica
Tak jakoś się złożyło, że bohaterzy dwóch głośnych, w ostatnich dniach, spraw obnażają mierność statusu specjalisty komunikowania. Nie jest żadną nowiną, że awanse i wynagrodzenia wiceministra cyfryzacji czy Pań z NBP miały mały związek z kompetencjami, za to bardzo duży z relacjami osobistymi albo targiem politycznym.
Gdzieś w umyśle przeciętnego odbiorcy pozostaje przekonanie, że jeśli masz kogoś do obsadzenia na wysokie stanowisko a jednocześnie wątpisz w jego kompetencje robisz go jakimś szefem spraw nieistotnych, jakimś dyrektorem Departamentu Komunikacji i Promocji, albo obarczasz zadaniami typu zapewniać realizację zadań w zakresie zapewnienia punktu dostępu do usług administracji publicznej i do informacji publicznej. Czasami, jak masz gest, może go zrobić nawet rzecznikiem całego resortu, co się zdarzyło w przypadku MON.
To podwójnie zła nowina. Po pierwsze oznacza, że polityka komunikacyjna traktowana jest jakoś coś prostego, łatwego, z czym każdy da sobie radę.
Po drugie bywa, że taki „ekspert” orientuje się, że jednak sam rady nie da i szuka wsparcia fachowców, z racji stanowiska pozostając ich formalnym zleceniodawcą. Pół biedy, jeśli zdaje sobie sprawę ze swoich słabości kompetencyjnych. Miałem jednak w swojej karierze do czynienia z takim zleceniodawcą, który nie dość, że bladego pojęcia nie miał, na czym polega jego praca to jeszcze uważał siebie za alfę i omegę, każde słowo sprzeciwu uznając za osobista zniewagę.
Dziś z perspektyw czasu mogę doradzić w takich przypadkach jedno. Jeśli jako agencja czy doradca z kimś takim współpracujesz to o ile nie ściga cię za długi ruska mafia, albo desperacko nie zbierasz na leczenie dzieci zrób jedno. Wiej. Tak wiej, bo żaden pieniądz nie zrekompensuje frustracji, wściekłości i bezsilności jakiej można zaznać w obcowaniu z ludzką głupotą w najczystszej postaci.
Pieniądz potrafi mamić. Osobiście żeby nie zostać zmamionym mam na firmowym bilboardzie wiszące, jako relikty takich przygód wybrane fragmenty maili, które moi ludzie otrzymywali od takich „ekspertów”:
– dajcie mi do tego tekstu więcej szczegółów i skróćcie go o połowę
– tekst ma być prosty i zrozumiały i stosujcie na Boga fachowe słownictwo
I wisienka na torcie czyli z maila wysłanego w piątek wieczorem
– Nie musicie z tą prezentacją się spieszyć, wystarczy jak na poniedziałek rano będzie.
A o tym że jednak strategiczna polityka komunikacyjna z jasno ułożoną hierarchią: cel, odbiorca, przekaz, narzędzie, wykonanie, ewaluacja jest ważna przekonał się chyba NBP zwołując konferencję prasową w której żaden z powyższych elementów nie był najwyraźniej przemyślany.