Artur Kurasiński – kolejny wstęp do jego Newslettera

Informacja Prasowa - 14.03.2019
124

Artur Kurasiński - kolejny wstęp do jego Newslettera

Artur Kurasiński – kolejny wstęp do jego Newslettera

14 marzec · Wydanie #135 · Zobacz online
Artura Kurasińskiego Newsletter
Za każdym pomylonym zjazdem, przeoczoną ulicą, gwałtownym unikiem myślę sobie “dość tego, nie będę jeździł już uberem”. Wychodzę z auta, trzaskam drzwiami i mój palec zatrzymuje się na ikoną aplikacji Ubera. Już, już mam ją skasować kiedy po raz kolejny pytam sam siebie “a czym się będzie różnić konkurencja?”. I cofam mój palec.
Macham na pożegnanie Jurijowi i wiem, że znowu zamówię kurs za pomocą aplikacji Uber. Bo jest najtaniej. A ja (podobnie jak większość moich rodaków) nie lubię przepłacać.
10 lat temu kiedy zadebiutował Uber świat zachwycił się prostotą takiego rozwiązania. Zaczęto mówić o “ekonomii współdzielenia”, wieszczyć koniec pracy jako takiej (bo po co pracować skoro można zarabiać na wynajmie swojego mieszkania albo samochodu?) czy nawet zastanawiać się jak do tej pory żyliśmy bez takich usług.
Bardzo szybko okazało się, że “sharing economy” jest “świetnym” sposobem zarabiania dla pokolenia millenialsów – brak stałych umówi, praca kiedy się chce, brak zobowiązań. Same plusy.
Tak przynajmniej się wydawało dekadę temu. Pokochaliśmy Airbnb, Ubera i całą chmarę startupów, które chciały być “Uberem dla…” (tu wpisz dowolną usługę np. strzyżenie psów).
Powstał cały, nowy sektor ludzi pracujących tylko w realiach tzw“ekonomii fuszek” czyli prostych usługach realizowanych przy wsparciu technologii – zawieź kogoś z punktu A do B. Dostarcz jedzenie z knajpy Y do X. Rozwiąż pracę domową. Przyjdź i złóż meble z IKEA.
Ekonomiści ostrzegali, że jest to klasyczny “wyścig do dna” czyli konkurowanie za pomocą coraz to mniejszych wynagrodzeń (“bo na twoje miejsce jest 10 innych kierowców z Ukrainy czy Indii”). Nikt nie słuchał.
Realia natomiast pokazały, że ten kto ma aplikację staje się nową korporacją a “sharing” zastępuje “on-demand”. Uber ogłosił zamiar stworzenia własnej floty a Airbnb ogłosił inwestycje w sieć quasi hoteli.
Bo kiedy ma się dane mówiąc o tym jak, kiedy i po co korzysta się z takich usług głupio na ich bazie nie stworzyć monopolu skarmianego naszymi zachowaniami. I
zarabiać na już pozyskanych klientach.
DoorDash, Grubhub, Instacart czy Postmates świetnie o tym wiedzą – ich złotą zasadą jest “zatrudnić tanio i dzięki technologii sprzedać i zarobić na kontraktorze” (czasami dla wzbudzenia zaufania nazywanym “partnerem”).
Bo zawsze jest ktoś, kto chce akuart zjeść hamburgera i zapłaci za jego dostarczenie pod drzwi. Biznes prosty jak drut. I powtarzalny.
Teraz państwa próbują bronić się. Nie chcą pozwolić na konkurowanie na warunkach tech korporacji i zbroją się w przepisy. Obecnie po raz kolejny będzie podjęta próba ograniczenia dostępu do przewozu osób przez Ubera i jego klony. Miasta próbują ograniczać liczbę dni w jakie można wynajmować swoje mieszkanie na platformie Airbnb.
Walka trwa. Niemniej widać, że przeciwnik uczy się szybko a dzięki ogromnym zasobom może pozwolić sobie na zatrudnienie najlepszych prawników.
Patrząc na to co robi Google, Facebook, Apple czy Netflix rozjeżdżając z gracją przepisy, dobre praktyki czy zdrowy rozsądek (w procesie do zwiększania wartości spółki i zarabiania miliardów dla udziałowców) nie mam wątpliwości, że poza opcją “atomową” nic nie zmusi biznesów spod znaku “on-demand economy” do zatrzymania się w swoim marszu.
Są zasilane turbo tanimi pieniędzmi z Doliny Krzemowej, mają dostęp do danych jakie sami im zostawiamy i widzą jak chętnie korzystamy z ich aplikacji.
Co gorsza postępująca automatyzacja spowoduje pozbycie się kierowców z samochodów a roboty zastąpią kurierów i osoby sprzątające.
W pozycji “koszta” takich firm zawsze największą wartością będzie pracownik więc jego wynagrodzenie zostanie sprowadzone do minimum.
Na koniec chyba najważniejszy argument. Takie firmy jak Uber nie wzięły się znikąd. Wiedzą, że ich konkurencja jeździ 15 letnim, śmierdzącym papierosami samochodem a w dodatku lubi oszukiwać na kilometrach. W dodatku nie umie powiedzieć “dziękuję i „życzę miłego dnia”. I nie pytani chętnie podzielą się swoją opinią o gejach i feministkach.
Dlatego (niestety) jutro też pojadę Uberem.
Artur Kurasińśki

Comments

comments

124
Komentarze
Sonda

Czy sztuczna inteligencja w postaci Chatbotu GPT zrewolucjonizuje branżę public relations?

Loading ... Loading ...