David Fraser, założyciel Ready10: zanim założyłem agencję PR...
Moja firma w ubiegłym miesiącu świętowała pierwsze urodziny. W ciągu 12 miesięcy udało się rozwinąć dobrze prosperujący start-up, jednak przy wielu okazjach okazywałem się mądry po szkodzie. Co chciałbym wiedzieć, zanim założyłem swoją agencję?
Że muszę zapoznać się z terminarzem meczów Arsenalu
Nasza agencja mieści się przy Holloway Road, czyli w naprawdę uroczej okolicy. Jedyny sęk w tym, że niecałe 100 metrów dalej znajduje się Emirates Stadium, stadion londyńskiegoo Arsenalu. A to oznacza, że w dni meczowe wszystko w pobliżu jest niedostępne, ulice zamknięte, dostęp do metra i pociągów ograniczony, a wszystkie puby i restauracje zajęte. Jak się okazuje, lokalizacja firmy może mieć ogromne znaczenie. Trzeba więc dobrze zapoznać się z ograniczeniami i możliwościami, które stwarza. (przypisy kursywą – JB).
Że muszę znać podstawy majsterkowania
W ustatkowanej korporacji może być zatrudniona specjalna osoba lub nawet cały dział, który w razie wypadku będzie pod ręką, by pomóc naprawić desko, skręcić krzesło czy nastawić rzutnik do prezentacji. Jednak gdy otwierasz swój własny start-up, Twoim najrozsądniejszym i najtańszym rozwiązaniem jest wzięcie w garść zestawu narzędzi i praktyka. O sprawnym funkcjonowaniu firmy często decydują drobiazgi, jak na przykład cieknąca rura. Lepiej, żeby pod klientem nie rozjechało się krzesło…
Że to, co dzieje się na świecie ma ogromny wpływ na mnie i na firmę
Brexit stał się faktem, gdy funkcjonowaliśmy od dwóch miesięcy a większość naszych klientów – aż 2/3 wpływu – pochodziła z Europy. Przyznaję, że wynik referendum był dla mnie szokiem i podkopał pewność co do przyszłości. To widmo cały czas nad nami ciąży. Ale co możemy zrobić, jak tylko pracować jeszcze ciężej? Wydarzenia polityczne w zglobalizowanym świecie mają wpływ na poziom lokalny, nie da się od nich odciąć ani im zapobiec. Trzeba jednak mieć zawsze plan awaryjny.
Że wszystko to, co jako pracownik traktowałeś jako oczywistość, jest teraz Twoim zmartwieniem
Skończyła się herbata? Lub gorzej – papier toaletowy? Wyczerpały się baterie w zegarze? Trzeba wymienić gazety (a może iść z duchem czasu i pomyśleć o prenumeracie na tablety)? Już nie da się wysłać smsa lub maila i liczyć, że wszystko będzie załatwione w pięć minut. Kiedy przechodzisz „na swoje” spada na Ciebie dużo obowiązków organizacyjnych, którymi wcześniej się nie przejmowałeś. Prowadzenie własnej firmy to podwójne obowiązki – wobec klientów i pracowników. A trzeba jeszcze zająć się papierkową robotą…
Że wiele rzeczy, które trzeba zrobić jest nudne. A trzeba je robić i to często.
Każdy mówi, że rozpoczynanie działania na własną ręką będzie najbardziej emocjonującą, ekscytującą i usamodzielniającym czasem w życiu. To prawda. Uwielbiam „robić PR” teraz nawet bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Ale nikt nie wspomina o bardzo długiej liście spraw wyczerpujących, żmudnych, od których chce się ziewać – nie kluczowych, ale bardzo istotnych. A te zadania trzeba wykonać, żeby pozostać na właściwym torze. Zamówienia u dostawców, rozmowy z bankiem, różnice pomiędzy tonerem a kartridżami z tuszem… To wszystko musi działać jak w zegarku, a daje mało poczucia spełnienia.
Że ludzie są bardzo uprzejmi
Wiele osób bardzo chętnie pomaga w ramach biznesowych relacji czy na zasadzie przysługa za przysługę. Nie ma w tym nic złego. Ale równie dużo osób, wzruszyło mnie swoją szczerą uprzejmością i bezinteresownością, oferując pomoc lub poradę, nie oczekując niczego w zamian. Jestem im za to ogromnie wdzięczny i czuję się zainspirowany (oraz zobowiązany) do pomocy innym – więc gdybyście czegoś potrzebowali (na przykład terminarza Arsenalu) – piszcie śmiało. Dobro powraca.
Autor: David Fraser, założyciel Ready10
Źródło: PRweek.com