Oczy Apeninu. Tomasz Kaźmierowski o winie.

Redakcja PR - 23.03.2018
234

Oczy Apeninu. Tomasz Kaźmierowski o winie.

Zimą z prawostronnych okien samolotu zmierzającego z Rzymu do Warszawy po kilku minutach od startu widać jak krajobraz szybko przemienia się z rolniczych terenów Lacjum w odmienne, brunatno-biało-srebrzyste przestrzenie. To słabiej zaludnione rejony Apeninów  w tymże Lacjum, a bardziej jeszcze w Abruzji, Umbrii i Marche. Przy dobrej pogodzie można dokładnie wytyczyć trasę samolotu, który w  końcu opuszcza Półwysep pozostawiając w dole amfiteatralną  Ankonę, grecki łokieć. Świadczy o tym dobitnie położony od niej na południe występ wybrzeża utworzony przez wapienny masyw Monte Conero i – to na północ od miasta – wpadająca do Adriatyku rzeka Esino, znana niektórym w Polsce z nietuzinkowej akcji 15 Pułku Ułanów Poznańskich II Korpusu, który w lipcu 1944-go osiągnął jej ujście odcinając tym samym broniących ważnego portu Niemców.

Z lotu ptaka zimowe Apeniny są niemal jednolicie brunatne. Tylko od czasu do czasu widać w tej brunatnej skorupie intensywnie błękitne jeziora, niczym tęczówki niebieskookich Tuaregów. W ich wodach buszują nurkowie,  najchętniej w podwodnych młynach Capo d’Acqua.

Najwyższe, srebrzące się w słońcu szczyty, szczególnie górujący nad resztą Śpiący Gigant, są pokryte śniegiem. Poniżej rozchodzą się z nich czarno-brunatne żleby, przełęcze i doliny, czasem otoczone ciemnozieloną tkaniną lasu.

Krągłe, kłębiaste obłoki zdają się leżeć na szczytach, a zsuwające się z nich żlebami, jarami i dolinami czarne ramiona tu i ówdzie wyścielone są lekko przejrzystym puchem przypominającym jeziorną mgiełkę. Ta pościel w dolinach wydaje się nie poddawać prawom grawitacji wylewając się tu i tam ku górze, w węższe przełęcze i przesmyki.

To ostatni w Europie Zachodniej obszar zamieszkany przez wilka, dokładniej podgatunek zwany Canis Lupus Italicus, wilka italijskiego (wilk występuję na zachodzie Europy jeszcze dziko tylko na Półwyspie Iberyjskim).

Najwięcej ich, zapewne około pięciuset osobników, żyje w pasie ciągnącym się interiorem półwyspu, od Gór Sybilińskich (Monti Sibillini) w regionie Marche przez najwyższy w Apeninach masyw Śpiącego Giganta – Gran Sasso w Abruzji, Park Narodowy Majella i dalej, po granice regionów Molise, Kampanii i Lacjum – widują je nawet czasem wędrowcy podążający do klasztoru Monte Cassino od strony Polskiego Cmentarz Wojennego.

Właśnie w tych okolicach, na granicy Umbrii i Marche, u podnóży siodła Apeninów, na jego zachodnim zboczu,  leży Gubbio. To słynne Gubbio, gdzie sam św. Franciszek miał do czynienia z wilkiem.

Historia znana jest ze średniowiecznego zbioru opowiadań o życiu św. Franciszka, których część pięknie przełożył Lepold Staff w postaci „Kwiatków świętego Franciszka z Asyżu”. Wilk miał pojawić  się w okolicach Gubbio i terroryzować okolicę zabijając śmiałków, którzy próbowali go pokonać. Przebywał tam wówczas święty, który…Ruszył (…) w drogę ku miejscu, gdzie wilk miał leże. I oto w obliczu wielu mieszczan, którzy przyszli na ten cud popatrzeć, wyszedł wilk naprzeciw św. Franciszka z otwartą paszczą. Franciszek, zbliżając się do niego, uczynił znak krzyża świętego i przywołał go ku sobie, i rzekł: „Pójdź tu, bracie wilku. Rozkazuję ci w imię Chrystusa nie czynić nic złego mnie i nikomu”. I dziw! Ledwo św. Franciszek uczynił znak krzyża, straszliwy wilk zamknął paszczę i stanął.

Wilk zawarł ze świętym umowę, że nigdy nie wyrządzi już nikomu krzywdy, w zamian za to mieszkańcy Gubbio będą go karmić. Później udali się do miasta i ku zdziwieniu i radości wszystkich posłuszeństwem wilka względem św. Franciszka, gdy dotarli na plac miejski potwierdzili ważność ich umowy, przy wszystkich zebranych.  (…)… Żył potem wilk wspomniany dwa lata w Gubbio, chodził poufale po domach od drzwi do drzwi, nie czyniąc zła nikomu i nie doznając go od nikogo. A ludzie żywili go uprzejmie. W końcu brat wilk umarł ze starości, nad czym mieszczanie ubolewali wielce.

Śladami św. Franciszka i wilka można obejść niemal całe stare Gubbio. Warto zjeść obiad w bardzo cenionej przez tutejszych tawernie zwanej, a jakże, Taverna del Lupo, przy via Ansidei 21 . Regionalna kuchnia umbryjska kusi tu kilkoma specjałami, jednak ja polecę domowe tagliatelle ze świeżymi truflami… Do tego trebbiano  od Mariny Cvetic. Jeśli mieszkańcy dawniej też tak jedli, to jakże się wilkowi dziwić…

Miejscowi mogą rozprawiać o św. Franciszku , wilku, truflach, polowaniu i winie bez końca… Mniej chętnie wyjaśniają dlaczego plac między rzymskim teatrem a Via Reppublica nazwano Piazza  Quaranta Martiri. Latem 1944 roku oddział 114 dywizji Wehrmachtu w zemście za zabicie przez ruch oporu niemieckiego oficera rozstrzelał czterdziestu mieszkańców. Jak często we Włoszech bywa, zbudowany przez miejscowych pomnik żyje. Nawet w szalonym tutaj maju, gdzie wśród kwiatów i świeżej zieleni przed poświęconym ofiarom mauzoleum co roku oddają honory Ceraioli,uczestnicy święta Corsa dei Ceri upamiętniającego biskupa Ubalda zmarłego w XII wieku. Od jego czasów Gubbio, jedna z wielu perełek w Apeninach, mocno się rozrosło, choć budowlany boom skończył się tu jakieś cztery wieki temu.

Comments

comments

234
Komentarze
Sonda

Czy sztuczna inteligencja w postaci Chatbotu GPT zrewolucjonizuje branżę public relations?

Loading ... Loading ...