Wodospady Salentino.Tomasz Kaźmierowski o winie
Szosy z Ostuni, Brindisi i Tarentu do Lecce przypominają drogę z Afryki. I nie chodzi tu o coraz suchszy, przyduszony słońcem krajobraz. Tymi drogami Afryka idzie do nas.
Imigranci już na dobre rozwinęli tam wyszynk, i na szosach, jak Strada Statale 7ter, in a uliczkach starego Lecce, od via Templari począwszy. Choć większość z nich tkwi w obozach lub już pracuje na apulijskich plantacjach i firmach komunalnych, to najbardziej widoczne są te dwie uliczne profesje.
Na Strada Statale córy Koryntu, a raczej takich portów Afryki, jak Berbera, Akra, Kangare czy Bumba, wykosiły bałkańską konkurencję. Ich bracia i koledzy na wąskich uliczkach Lecce, przed kościołami i klasztorami, zdominowali handel ręcznikami, dywanami, kocami i wszelką tandetą.
To nie pierwszy raz, gdy obcas italskiego buta jest drogą na północ Kontynentu. Zazwyczaj przybyszom nie udawało się pójśc dalej; zostawali tu. Tak było z Grekami, którzy założyli świetną Magna Graecia, późniejsze rzymskie zagłębie filozofów, pisarzy i aktorów. Przybyli też Arabowie, tak jako najeźdźcy, jak i ludność osadzana przez Hohenstaufów, przypłynęli też Normanowie i Aragończycy. Nawet Turcy krwawo otarli się o Otranto.
Teraz biednych Afrykanów przywożą do Apulii głównie głównie przemytnicy.
Położone na półwyspie Salentyńskim Lecce, rzymskie Lupiae (nazwa od wilka), inaczej niż wiele innych okolicznych miast, rozkwit przeżyło na przełomie XVI i XVII wieku. Pozbycie się tureckiego zagrożenia i sprowadzenie zakonów jezuitów, franciszkanów i teatynów przyniosło rozwój, nowe fundacje, które dziś najlepiej potwierdza przepych barokowych kościołów, klasztorów i pałaców. Barocco Leccese, choć oczywiście oparty o rzymskie wzorce Berniniego, to przede wszystkim wybujała, ekstrawagancka wręcz dekoracja.
Ten styl, zresztą, z wdziękiem utrzymują liczne mieszkanki Lecce swoim dzisiejszym emploi.
Za tym nagłym rozkwitem tutejszego baroku stał człowiek o nazwisku skądinąd dobrze w Polsce znanym od czasów panowania Bony Sforzy. Był nim Luigi Pappacoda, miejscowy biskup i świetny mecenas.
Santa Croce, San Matteo, kościół Wniebowzięcia Matki Boskiej i wszystkie pozostałe prześcigały się w głoszeniu triumfu katolicyzmu nad reformacją, prawdy nad błądzeniem. Symbolikę, pełną realistycznie i z przepychem oddanych w tutejszym miękkim kamieniu postaci uzupełniają, a nierzadko przygniatają wręcz wodospady dekoracji, od potężnych kolumn i łuków, po ażurowe balustrady, pukle, zwierzęta i kwiaty.
Wina z apelacji Salice Salentino są w stanie nie tyle unieść te tony dekoracyjnej ekstrawagancji, co z nią konkurować. To wina nie dla wszystkich. Poprawię się. To wina dla wszystkich za wyjątkiem niektórych. Choć i tak są mniej przeładowane niż inne okoliczne apelacje, z Primitivo na czele, to słodycz, barokowo szczodry owoc i wysoki alkohol dają wina pełne, ze sporym ciałem, aromatem ciemnych owoców i wanilii, zbliżone do niektórych nowoświatowych “dżemów”.
Czołowym, bodaj najbardziej powściągliwym w kwestii słodyczy wytwórcą jest Leone de Castris. Jego powstałe z gron Negroamaro i Malvasia Nera, wciąż niedrogie Salice Salentino Riserva jest bodaj najlepszym przedstawicielem regionu. Będzie dobrym towarzyszem pieczystego.