Wino uszlachetnia, ale i podnieca, namawia do transcendencji
Wino uszlachetnia, ale i podnieca, namawia do transcendencji, ale i do przekraczania bardziej naturalnych, materialnych barier, odsuwa od bezdusznej konsumpcji, ale i izoluje, a – tam, gdzie nie jest częścią ludowej tradycji – nawet nieznośnie wywyższa…
To, że uprawę rozpoczęto na Kaukazie na długo przed wyprawą Argonautów, co najmniej osiem tysięcy lat temu, nie ulega wątpliwości, podobnie jak to, że główne zasługi w jego rozlaniu się na cały antyczny świat położyli Grecy i Rzymianie, a wcześniej zapewne Hetyci (we-anas – οἶνος/oînos – vinum).
Piły je, rzecz jasna, ludy aramejskie, frygijskie, irańskie, chaldejskie, asyryjskie, Fenicjanie, Edomici, Egipcjanie, wreszcie Żydzi.
Już Księga Powtórzonego Prawa (ok. VI/VII w. p.n.e.) wyraża oczekiwanie, by roczna dziesięcina Izraelitów obejmowała wino.
Chociaż w Biblii wino występuje bardzo często, począwszy od Księgi Rodzaju, to już tam występuje w dwóch zgoła odmiennych rolach. Jest przede wszystkim błogosławieństwem, darem, radością i towarzyszy w niektórych przełomowych wydarzeniach. Kiedy Izaak udzielał Bożego błogosławieństwa Jakubowi, rzekł: Niechaj tobie Bóg użycza rosy z niebios i żyzności ziemi, obfitości zboża i moszczu winnego. Pito je podczas Ostatniej Wieczerzy, w Kanie Galilejskiej Jezus – w swoim pierwszym cudzie – przemienił w nie wodę. Zdaje się, że regularnie go używał. Już wówczas, zresztą, zazdrośnicy i wrogowie oskarżali apostołów i samego Jezusa o pijaństwo, podczas gdy rozcieńczone wino było wtedy bardzo już popularnym napojem, a ze względów epidemiologicznych dodawano je do wody, dużo bardziej naonczas podejrzanej substancji, niż wino!
Ta druga rola, w której występuje wino jest – jakże mogłoby być inaczej – bliższa ciemnej stronie. Alkoholizm (choć dziś w oczywisty sposób widoczne jest, iż występował i występuje najsilniej właśnie w cywilizacjach nie-winiarskich) oddalał człowieka od Boga. Stąd upokorzenie pierwszego znanego winiarza Noego, grzech Lota i głupota Nabala… Z czasem demonizowanie wina wypłynęło na mistyczne i nieracjonalne wręcz poziomy.
Na szczęście w cywilizacji chrześcijańskiej zawsze miało szczerych adoratorów. Pierwszymi z nich byli święci Marcin z Tours, Urban i Wincenty, a w Średniowieczu burgundzcy benedyktyni i cystersi, dzięki którym wino pozostało tym, czym jest w naszej kulturze. Protestancka Reformacja odrzuciła, co prawda, średniowieczną naukę o transsubstancjacji (dla Lutra były to niepotrzebne filozoficzne subtelności), ale sakramentalną rolę wina utrzymała. Wiele sekt i odłamów protestantyzmu, od Prus i Skandynawii po Amerykę uznało jednak alkohol, włącznie z winem (!), za diabelski wytwór (niektórzy zupełnie dosłownie) doprowadzając gdzieniegdzie do pełnej prohibicji.
Dwoistość w pojmowaniu wina w czasach nowożytnych wcale nie zanikła. Niektórzy uważają, że to sprawka wolnomularzy, bankierów i gnostyków, choć to bez wątpienia bardziej skomplikowane. Wielbiony przez wielu z nich Napoleon bez wina nie mógł się obyć (szczególnie bez ulubionego Chambertin Grand Cru i szampana), lecz traktował je bez niepotrzebnych ceregieli, widząc w nim przede wszystkim dar. To on właśnie – i dynastia Sabaudzka – najbardziej bodaj wpłynęli na to, jak rozwinął się Turyn w ciągu XVIII i XIX wieku. Turyn, ze swoim udziałem w trójkątach zarówno Białej (z Lyonem i Pragą) i jak i Czarnej Magii (z Londynem i San Francisco). Według tak wielu anielski i diableski zarazem, rozpostarty na planie przypominającym gwiazdę różokrzyżowców, z Molochem pośrodku, w miejscu dawnej synagogi. Tu właśnie działa największa na świecie liczba egzorcystów, tu również sekta satanistów liczy co najmniej kilkanaście tysięcy ludzi. Jedna z najbardziej znanych relikwii, Całun Turyński, znajduje się w Turynie, lecz wielu próbuje dowodzić że Całun nie jest prawdziwym odbiciem Chrystusa, że to sprawka sił antychrysta.
Z Turynu rozpoczął karierę niemal równie kontrowersyjnej jak wino używki słynny Luigi Lavazza. Miasto odwróconych pentagramów ściągnęło wreszcie czołowego “antychrysta” swoich czasów – Nietzschego. Ten zakochał się w nim, w wysyłanych listach podpisywał się właśnie “Antychryst”, a te same wydarzenia opisywał w rozmaitych wersjach na użytek różnych osób. Właśnie w listach z Turynu obwieszczał o swoim uwielbieniu dla Polaków (skromnie podkreślając : ”jestem jeszcze więcej Polakiem, niż Bogiem”); wtedy to podpisywał się “Ukrzyżowany”.
Niedaleko Turynu, jak wszystkim winopijcom wiadomo, znajdują się słynne apelacje Barolo i Barbaresco. Jeszcze bliżej miasta znajduje się apelacja Roero, mniej znana, dająca wina nawet nie pretendujące do porównania z katedrami Barbaresco i zamczyskami Barolo. Tak jak one powstaje z gron Nebbiolo. Dłużej starzone Roero riserva, szczególnie robione tradycyjnie, jest winem ciekawym, dla wielu nawet nieco zaskakującym i tajemniczym. Być może przez jego smolistość i gęstość, przy zaskakującej przezroczystości. Jest, podobnie jak pokusy złych mocy, łatwiejsze niż Barolo, i bardziej aksamitne niż Barbaresco… Często z pieprzną końcówką.
Kosztuje też wyraźnie mniej, w każdym razie mniej pieniędzy.
Długo zastanwiałem się, jakie Roero ustanowić winem na dziś. Nie mogłem się oprzeć, by nie stało się nim Roero Riserva Sudisfà, 2009, od Czarnego Anioła i jego Synów, to jest Negro Angelo & Figli di Giovanni Negro.