Sardonicznie… Tomasz Kaźmierowski o winie

Redakcja PR - 02.12.2016
139

Sardonicznie… Tomasz Kaźmierowski o winie

Sardonicznie rzecz ujmując, za pięć dwunasta przypominamy sobie o szarej, dzikiej sardynce, gdy od dawna na naszych stołach goszczą złote damy  D’or(ade) i kawalerowie miecz(nik)owi z indygenatem wprost z przemysłowych hodowli. Wydaje się, że przepowiedział to w swoim wierszu Georges Fourest już dobre sto lat temu.

Sardines à l’huile (fragment)

(…) Leur pauvre âmette ingénue

dit sa muette chanson

au Paradis-des-poissons,

une mer fraîche et lunaire

pâle comme un poitrinaire,

la Mer de Sérénité

aux longs reflets argentés

où durant l’éternité,

sans plus craindre jamais les

cormorans et les filets,

après leur mort nageront

tous les bons petits poissons !…

Sans voix, sans mains, sans genoux

sardines, priez pour nous !…

Ich biedne, niewinne dusze

Śpiewają swą niemą pieśń

O raj gdzie ryby są czczone

O morze księżycem pieszczone

Nienasycone bladością

Spokojne, niemrawe

Ich refleksy srebrnawe

Kormorany będą chłonąć

Po samą nieskończoność

Aż razem po śmierci, bez głów

Poczciwcy popłyną znów

Bezręki, beznogi twój skrudl

Sardynko! Ty za nas się módl!

(przeł. TK)

Najlepsze sardynki są na placu… nie, nie, nie Pigalle, najlepsze jadłem z Mizerką (moim współautorem w „Podróżach z kwasem, garbnikiem i słodyczą”), też we Francji, bo fauvistowskim Collioure. Między ucztą w muzeum w Ceret, a niezapomnianą degustacją u Gerarda Gauby wsunęliśmy właśnie sardynki, a do walizek zapakowaliśmy tamtejszy skarb – sardelę (anchois).

Sam piekę sardynki najchętniej na modłę bałkańską.

By wyżywić cztery wybredne osoby potrzebuję około kilograma sardynek, a nadto pięć łyżek dobrej, świeżo otwartej oliwy (chociaż les braves petits Lapons boivent l’huile de poisson!), trzy ząbki czosnku, natkę pietruszki i fenkułu. Przyda się też sok z cytryny, sól morska (drobna) i świeżo mielony pieprz.

fullsizerender

Sardynki trzeba dobrze oczyścić i umyć. Następnie osuszyć, lekko posolić i ułożyć na brytfance. Dodać drobno pokrojony czosnek. Następnie posiekać natkę, większość zmieszać z solą, oliwą, czosnkiem, pieprzem i sokiem z cytryny. Wówczas podlewamy sardynki naszą marynatą i pieczemy 35-40 minut w 120-150 stopniach (nie wyżej; niech zostaną refleksy srebrnawe…). Podawać posypane resztą pietruszki i skropione kilkoma kroplami cytryny.

Do tego, wydawałoby się nieskomplikowanego dania polecam świeży, owocowy Champagne Meteyer Pere & Fils Carte d’Argent. Odwiedziliśmy z Mizerką niedawno tego niewielkiego, niezależnego wytwórcę na północnym skraju Szampanii z zaskoczeniem konstatując, że niemałą rolę odgrywa tam Madame Meteyer rodem Krakowa, a grona zbierają podkarpackie dłonie. Jednak i drobny wytwórca Meteyer, i dzikie sardynki to nieomal już pieśń przeszłości.

img_8610

PS – Chcieliście/my globalnego biznesu, to go macie: skumbrie w tomacie.

Comments

comments

139
Komentarze
Sonda

Czy sztuczna inteligencja w postaci Chatbotu GPT zrewolucjonizuje branżę public relations?

Loading ... Loading ...