#doktorPetru – jeszcze śmieszkowanie czy już hejt?

Redakcja PR - 27.01.2017
135

Twitterowa akcja #doktorPetru to już hejt na szefa Nowoczesnej?

Polski Twitter co jakiś czas raczy cały internet porcją memów i żartów pod jednym wspólnym hasztagiem. Tym razem „ofiarą” internetowej zabawy padł Ryszard Petru. #doktorPetru podbija trendy na Twitterze, ale czy jest akcją z zamiarem hejtowania lidera Nowoczesnej? 

Cała akcja ma źródło w wypowiedzi posła Nowoczesnej, Piotra Misiły. W superexpress.tv Misiło podał informację, że Ryszard Petru jest doktorem ekonomii, co nie wszyscy widzowie uznali za prawdę. Wypowiedź posła natychmiast została podchwycona przez internautów – i tak powstał hasztag #doktorPetru. I bynajmniej nie stawia lidera Nowoczesnej w korzystnym świetle.

#doktorPetru błyskawicznie rozprzestrzenia się w internecie, zwłaszcza na Twitterze. Większość wypowiedzi i memów dosadnie kpi z polityka.

Czy wpisy internautów można potraktować jako hejt? Pojęcie to często pada w dyskusjach odnoszących się do różnych akcji w internecie, z których nie każda może zostać nazwana zmasowanym hejtem. Słownikowa definicja tego pojęcia to

obraźliwy lub agresywny komentarz zamieszczony w Internecie (za: internetowym słownikiem PWN).

Analizując tweety oznaczone hasztagiem #doktorPetru, można odnieść wrażenie, że pod pojęcie prawdziwego hejtu „podpada” tylko część z nich. Oprócz tych naprawdę obraźliwych i godzących w dobre imię polityka, część jest jednak satyrą czy rodzajem kabaretu online, tworzonego „wspólnymi siłami”.

Poza tym warto zwrócić uwagę, że część internautów bierze udział w akcji tylko biernie – to znaczy dają na Twitterze polubienia oraz podają tweety dalej. Czy hejterami czyni ich to, że rozpowszechniają treści uznawane za obraźliwe. To także ciekawy aspekt zjawiska – bo gdyby nie duża popularność niektórych wpisów, na pewno nie dotarłyby do tak licznej grupy, a tym samym nie miałby takiej siły rażenia. A popularność wyraża się poprzez lajki, udostępnienia itp. Trochę zamknięte koło.

Część wpisów, jak już wspominałam, to tylko satyna i trolling, a nie hejt z prawdziwego zdarzenia. Spore znaczenie ma też postać samego Ryszarda Petru – nie pierwszy raz dostarcza internautom powodów do uśmiechu, przez lapsusy językowe czy inne wpadki.

A internet z niczego nie kocha się śmiać tak, jak z cudzych potknięć.

I lider Nowoczesnej nie jest tu osamotniony – pamiętamy, co działo się w internecie choćby po wypowiedzi ministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego – jego „San Escobar” tygodniami był czołowym tematem żartów, memów, gifów i tweetów. Wpadki osób publicznych, zwłaszcza polityków, stają się  bowiem dla internautów znakomitym paliwem do kpin. Spragnieni „chodliwych” tematów-trendów, użytkownicy social mediów niekoniecznie chcą hejtować, często chcą jedynie oderwać się od pracy czy nauki, a siedząc przy komputerze bardzo o to łatwo.

„Śmieszkowanie” pełni funkcję ludyczną i jest swoistym wentylem dla emocji, jakie w ludziach buzują.

Takie akcje na szczęście mają to do siebie, że trwają krótko. Dziś obiektem internetowych żartów jest polityk, a jutro pewnie celebryta. Osoby publiczne powinny być na to gotowe i zachować zdrowy dystans. A energię pożytkować na walkę z prawdziwym zagrożeniem – bo tym niewątpliwie jest zmasowany hejt.

Comments

comments

135
Komentarze
Sonda

Czy sztuczna inteligencja w postaci Chatbotu GPT zrewolucjonizuje branżę public relations?

Loading ... Loading ...