string(109) "background-image: url('https://publicrelations.pl/wp-content/uploads/2016/10/FullSizeRender-2-1200x500.jpg');"
string(83) "https://publicrelations.pl/wp-content/uploads/2016/10/FullSizeRender-2-1200x500.jpg"
Czy to południowoafrykańskie domy Karoo?
A może kameruńskie Matakam? Cypryjskie tholoi? Nie. Raczej jednak typowe Hueco en la selva wenezuelskich aborygenów Yanomami…
Te miniaturowe, jednopoziomowy domki, jednym, w każdym razie przed nastaniem XX wieku, przypominały “głowy cukru”, innym zaś naturalnie pszczele.
Gdyby kogoś teleportować wto miejsce, chwilę zastanawiałby się, gdzież to go rzucono. Na początku odpowiedź zdradziłaby natura, otoczenie – owszem, gorące, porządnie dotknięte suszą nie może to być w środku Europy.
Mimo to te oliwki, migdałowce, powojniki i nieszpułki, ale też wiciokrzew, głóg, wreszcie dąb –wykluczają jednak dżunglę wenezuelską, Kamerun i Południową Afrykę.
Domki te powstały z kamienia wapiennego, bez zaprawy, zazwyczaj na planie koła albo kwadratu, zawsze ze stożkowatym dachem układanym również z łupanych kamieni, zwieńczony
krzyżem, czy też innnym symbolem. Ich bielone ściany odbijają słońce, a małe okna chronią przed nim latem i nie wypuszczają zbyt dużo ciepła zimą.
To apulijskie trulli. Są ich tu tysiące, najwięcej zaś w Alberobello, miasteczku słodszym od miejscowych deserów, sporcamussi, istnych
bomb kremowo-cukrzanych.
Istnieje mnóstwo hipotez jak powstały. Najbardziej wiarygodną wydaje się ta, która mówi, iż przynieśli je z Bliskiego Wschodu normańscy-frankijscy krzyżowcy. Mówię, rzecz jasna, o trulli, choć i sporcamussi zupełnie spokojnie mogą stamtąd pochodzić, skoro to ci sami krzyżowcy, będąc “przekłusem” w Jerozolimie, poznali cukier! No, i ta nazwa: “głowy cukru”!
Słońce, susza, leniwe popołudnie, trulli i sporcamussi – to wszystko układało się w kulturowo-
kulinarny ulepek. Już się obawiałem, że tak będzie i z winem.Znałem co nieco “dokonania” miejscowych producentów, szczególnie tych z południowej części prowincji, autorów arcyprzeładowanych win czerwonych, opartych o Primitivo i Negroamaro. Chciałem napić się dobrego białego. Już miałem pomyśleć o odstępstwie od reguły,
o zamówieniu wina pozamiejscowego, mineralnej Adygi, pikantnego Pinot grigio z Ligurii, a tu miejscowy znajomy zażądał Locorotondo.
Ten region winiarski wokół miejscowości o tej samej wytwarza na półtora tysiącu hektarów głównie wina białe, wytrawne i musujące. Powstają one ze szepów Verdeca i Bianco d’Alessano, z mniejszą ilością Bombino bianco, Fiano i Malvasia Toscana.
Było zaskakująco rześkie, mineralne, odpowiednio kwasowe, leciutko słonawe. Locorotondo DOCG, Rivera, 2015.
Comments
Komentarze
Najpopularniejsze wpisy
Sonda
Loading ...